czwartek, 30 stycznia 2014

Koktajl z jagód i inne, czyli Balea pod prysznicem ;-)

Nie ma chyba większej orgii zapachów niż żele Balea, gdybym miała je w zasięgu ręki to przypuszczam, że wszystkie inne poszłyby w niepamięć. Uwielbiam i kiedy tylko mam okazję, kupuję parę na zapas - tym razem postawiłam na przepyszny koktajl z jagód Blaubeere i słodkawy, trudny do określenia Abend Rot. Nie będę się wiele rozpisywać, dość powiedzieć, że już nieduża ilość wylanego do wanny czy na rękę płynu wystarcza, by cała łazienka wypełniła się intensywnym aromatem i co ważne - nie odbieram tych woni jako sztuczne. Wręcz przeciwnie, może mi tak pachnieć cały czas ;-)
 
 
Żele Balea to nie tylko moc zapachu, ale i koloru - wszystkie wersje, które przeszły przez moje ręce charakteryzowały się mocną barwą. Mocno się też pienią, miłą kremową pianą. Skład kipi od chemii, ale to tylko żele, które szybko zmywam ze skóry, nie przeszkadza mi to zupełnie, zwłaszcza, że atrakcje towarzyszące rekompensują to aż nadto ;-) Nie pytam, czy znacie, bo kto o nich nie słyszał, zapytam zatem, czy lubicie, a jeśli tak, to jaka wersja zapachowa uwiodła Was najmocniej? ;-)
 
 
 

środa, 29 stycznia 2014

Platinum Perfection i Smoky Slate od Lily Lolo

Większość znanych mi kosmetyków mineralnych charakteryzuje na ogół  bardzo dobra pigmentacja i sypka konsystencja. Takie też właściwości wykazują  cienie i róże  Lily Lolo, ale kiedy w poprzednich recenzjach opisywałam te bajecznie kolorowe proszki okazało się, że część z Was obawia się takiej formy kosmetyków, preferując nieco łatwiejszą w obsłudze i delikatniejszą w nasyceniu odsłonę makijażu. Z myślą o  tym marka Lily Lolo wykreowała prasowane cienie - Pressed Mineral Eye Shadow Duo. Cienie dostępne są w 8 zgrabnie skomponowanych kolorowych zestawach, na tyle różnorodnych, że każdy znajdzie coś dla siebie. Mój wybór padł na dwa zestawy: Platinum Perfection i Smoky Slate.
 
 

wtorek, 28 stycznia 2014

Gliss Kur i potrójny kompleks płynnej keratyny ;)

W ostatnich dniach moje włosy wyraźnie mają dość albo zimy (czapki, kaloryfery!) albo prostownicy, a najpewniej tego i tego. Są przesuszone, szorstkie w dotyku i z łamliwymi końcówkami, w dodatku puszą się i elektryzują. Ratuję je jak mogę, w ramach działań długofalowych planuję zamienić prostownicę na szczotkę modelującą  i tu prośba do Was - jeśli macie swoich faworytów w tym temacie, podzielcie się, a póki co stawiam na Rowentę. A w ramach akcji krótkofalowych, ale za to doraźnie poprawiających wygląd włosów sięgam m.in. po Ekspresową odżywkę regeneracyjną, Schwarzkopf, Gliss Kur Ultimate Repair i dziś o niej słów parę.
 

niedziela, 26 stycznia 2014

Make me bio z Orange Energy!

Lubię kosmetyki naturalne i chociaż w mojej kosmetyczce wciąż znajdziecie sporo chemii (zwłaszcza tej kolorowej, naturalna kolorówka wydaje mi się taka biedna!) to z ogromną przyjemnością odkrywam coraz to nowe marki, zwłaszcza te pojawiające się na polskim rynku. Ostatnim moim odkryciem i prawdziwą perełką jest firma  Make me bio, z którą znajomość rozpoczęłam bardzo zachowawczo, bo od jednego kremu i prawdę mówiąc żałuję, że nie zaszalałam bardziej ;-) Już sama przesyłka mile mnie zaskoczyła, nie dość, że została błyskawicznie zrealizowana, to jeszcze w paczuszce, obok zamówienia, znalazłam 6 naprawdę dużych próbek pozostałych kremów - testuję z przyjemnością!
 
 

wtorek, 21 stycznia 2014

Raj różomaniaka!

Takie właśnie są moje skojarzenia, kiedy odkręcam wieczka słoiczków z różami Lily Lolo, a wszystko to przez ich piękne nasycone kolory, łatwość blendowania, dobrą trwałość i coś, co sprawia, że cudownie wtapiają się w skórę, tworząc rumieńce niemal do złudzenia przypominający te naturalne ;-) 
 
 

niedziela, 19 stycznia 2014

English Rose, Lily Lolo

Niesamowicie podoba mi się kolorystyka kosmetyków Lily Lolo - wyważona, subtelna i bardzo elegancka. Za taki właśnie efekt uwielbiam błyszczyk English Rose i jestem więcej niż pewna, że wszystkie pozostałe odcienie są równie zachwycające ;-) 
 
 

sobota, 18 stycznia 2014

Ideały od L'Oreal?

Płyny micelarne i wszelkiego rodzaju toniki schodzą u mnie jak woda i pewnie dlatego chętnie sięgam po nowości i eksperymentuję z coraz to innymi produktami. Tym razem padło na L'Oreal,  a konkretniej na dwa produkt z serii Ideal - Ideal Glow, Rozświetlający tonik oczyszczający, i Ideal Soft, Oczyszczający płyn micelarny do cery suchej i wrażliwej.  
 
 

piątek, 17 stycznia 2014

Tymiankowy żel Sylveco

Jestem pod dużym wrażeniem Sylveco. Owszem, nie wszystkie kosmetyki mi pasują, niektóre nawet bardzo nie pasują (krem rokitnikowy paskudnie wpływa na moją skórę), ale te, które robią mi dobrze, robią to naprawdę genialnie (Lekki krem brzozowy i Pomadka ochronna ;-). Tym chaotycznym nieco wstępem zapraszam Was do recenzji najnowszego chyba produktu Sylveco - Tymiankowego żelu do twarzy. Do wyboru są dwa warianty: rumiankowy,  pomocny w pielęgnacji trądzikowej, zanieczyszczonej i podrażnionej skóry oraz tymiankowy, przeznaczony do cery łuszczącej się, zaczerwienionej i podrażnionej. Przy zakupie nie kierowałam się jednak wskazaniami producenta, a jedynie osobistymi preferencjami ;) Za zapachem rumianku nie przepadam, natomiast tymiankowy  zawsze mnie nieco intryguje - i nie zawiodłam się, kosmetyk naprawdę nim pachnie, a gdybym miała uściślić wyczuwane przeze mnie nuty, dodałabym, że pachnie jak miks tymianku z cytryną.  Poza wykazującymi kojące i przeciwzapalne właściwości ekstraktem i olejkiem tymiankowym, żel zawiera także kwas jabłkowy  odpowiedzialny za wygładzenie i rozjaśnienie skóry. 
 
 

poniedziałek, 13 stycznia 2014

The Body Shop, Cranberry Joy Shimmer Lotion

Lubię rozświetlacze i wprost przepadam za żurawiną - żurawinową nalewką również nie pogardzę, przygotowałam taką tej jesieni i jeśli nie próbowałyście - skuście się koniecznie! W obliczu tych upodobań trudno mi  było zatem oprzeć się zimowej ofercie The Body Shop, a szczególnie shimmerowi, tym bardziej, że chyba wszystkie posiadane przeze mnie nabłyszczacze do ciała mają złoty połysk, a tu proszę, niespodzianka, zza plastikowej buteleczki Cranberry Joy Shimmer Lotion skrzą się srebrne drobiny, na podobieństwo lekko zmrożonych iskierek. Cudo!
 
  

sobota, 11 stycznia 2014

Romantic Rose, Lily Lolo

Pomadka Lily Lolo w odcieniu Romatic Rose  sprawiła mi nie lada niespodziankę! Wybierając ją spodziewałam się delikatnego dziewczęcego różu w, jeśli nie chłodnych, to przynajmniej neutralnych tonach, na podobieństwo załączonego na stronie Costasy zdjęcia, tymczasem kolor określiłabym jako ciepły brzoskwiniowy róż, nieco zgaszony. Piękny, nie przeczę, ale zupełnie nie tego oczekiwałam.
 

czwartek, 9 stycznia 2014

Żywy krem od Gaia Creams

Gaia Creams to jedna z marek, wokół której od dawna krążyłam z zaciekawieniem, ale której kosmetyków z różnych względów nie miałam odwagi sama zamówić ;) To, co powstrzymywało mnie tym razem, to obawa, że tak treściwe i bogate w przeróżne oleje kremy nie do końca posłużą mojej kapryśnej skórze. Z drugiej strony filozofia marki i obietnica naturalnych składów kusiły bardzo! Sama marka określa swoje produkty mianem żywych kosmetyków i już tylko to wystarczyło, by przyciągnąć moją uwagę. Szczęśliwie na przeciw moim dylematom wyszła wygrana na blogu Zielony Koszyczek, dzięki której mogę się dziś z Wami podzielić swoim zachwytem nad tym arganowo-rokitnikowym cudem - Argan & Sea Buckthorn, Raw Face and Body Cream.
 

wtorek, 7 stycznia 2014

Pielęgnacja włosów w miniaturze ;)

Nie mam serca do kosmetyków L'Occitane, parę z nich przetestowałam i zachwycają mnie głównie zapachy, trochę mniej efekty, zwłaszcza jeśli zestawić je z ceną. Jest jednak zestaw, do którego chętnie wracam, choć nie ukrywam, są to zwykle miniatury, które ze względu na niewielkie i jednocześnie niezwykle praktyczne opakowania chętnie zabieram ze sobą w podróż. Mam tu na myśl  szampon i odżywkę z przeznaczonej dla suchych i zniszczonych włosów serii Aromachologie, 5 essential oils.

niedziela, 5 stycznia 2014

Prosta kreska z L'Oreal, Super Liner Perfect Slim

Wiele z Was nie wyobraża sobie makijażu bez kresek na powiekach, ale jeszcze więcej twierdzi, że ma problem z narysowaniem ich prosto i w określonym kształcie. Można oczywiście dyskutować o technikach i trikach ułatwiających uzyskanie idealnie gładkiej linii, ale równie ważny, jak wprawna dłoń, jest instrument, którym tę kreskę będziemy malować. Moim zdaniem najłatwiej zrobić to za pomocą cienkiego pędzelka i miękkiej kredki, ale okazuje się, że innym sporym udogodnieniem może okazać się po prostu eyeliner w formie pisaka. Moim niekwestionowanym ulubieńcem w tym temacie okazał się  L'Oreal, Super Liner Perfect Slim, którego z całego serca Wam rekomenduję.
 
 

sobota, 4 stycznia 2014

Relaks z Bielendą

Chodzą słuchy, że w poprzednim życiu byłam kotem, sądząc jednak po czasie, który spędzam na kąpielach, stawiam raczej na morsa albo pospolitą kaczkę ;-). Wielokrotnie pisałam, że jest to dla mnie czas relaksu, a jeśli idzie on w parze ze świecami, pachnącą pianą i kindlem w ręce, to już w ogóle mogłabym z tej wanny nie wychodzić. Nic też dziwnego, że wszelkiego rodzaju żele, płyny, pianki i tym podobne umilacze łazienkowych rozkoszy są na liście najczęściej przeze mnie kupowanych kosmetyków. I choć opisywany dziś produkt dostałam w ramach współpracy, wiem już na pewno, że zagości u mnie ponownie; ten sam, bądź któryś z pozostałych 3 wariantów zapachowych.
 
 

środa, 1 stycznia 2014

Nadrabiam zaległości - mój włosowy hit 2013 ;-))

Święta, czas międzyświąteczny i wreszcie sam Sylwester to tradycyjnie mocno absorbujący dla mnie okres. W przerwach między spotkaniami w rodzinnym gronie i  pochłanianiem ogromnych ilości jedzenia (a i teraz pisząc to podgryzam pierniki!) staraliśmy się złapać trochę ruchu, między innymi po raz pierwszy od - na oko licząc około 15 lat - miałam na nogach łyżwy i całkiem mi się to spodobało, choć umówmy się, wielkich talentów w tym temacie nie okazuję ;-). Były też narty, które dotąd, pomimo tego, że pochodzę z gór (a może właśnie dlatego ;-), omijałam szerokim łukiem, no i wreszcie była prawdziwie szampańska sylwestrowa zabawa, co mam nadzieję, jest dobrą wróżbą na nadchodzące miesiące ;) Zupełnie nie miałam czasu nie tylko na sklecenie żadnego wpisu, ale nawet na przeczytanie Waszych. Obiecuję wszystko nadrobić, a także podzielić się z Wami hitami zeszłego roku i oto właśnie jeden z nich - prawdziwie upiększająca maska do włosów  Planeta Organica, Toscana Hair Mask.