Ostatnio, w trakcie porannego makijażu, między łykiem kawy a próbą odebrania kotu tryumfalnie upolowanej zdobyczy, którą zawsze (i najpewniej zupełnie przypadkiem) okazuje się być najdroższy pędzel z mojej kolekcji, uświadomiłam sobie, że niespodziewanie zaprzyjaźniłam się z kosmetykami, które kiedyś kupiłam, użyłam parę razy lub nie, po czym odłożyłam. Tak było zarówno z podkładem Chanel, Perfection Lumiere Velvet, który po pierwszych zachwytach nad kolorem odstawiłam z uwagi na niebywały talent do podkreślania wszystkich suchych skórek na twarzy, tak było również z brązerem MAC Harmony, który kupiłam skuszona zachwytami koleżanek (a następnie za nic nie byłam w stanie znaleźć powodów ku owym zachwytom) i wreszcie było tak też z pomadką L'Oreal, Ruby Opera, która właściwie to nawet nie wiem jak znalazła się w mojej kosmetyczce, tak czerwone kolory zwykle tam nie trafiają ;-). Co się zatem zmieniło? Zapraszam dalej.
Zaczęło się od podkładu - Chanel, Perfection Lumiere Velvet. Odkryłam, że nakładany gąbeczką typu beauty blender (swoją drogą nie znoszę tych gąbeczek, czyszczenie ich to jakaś masakra :/), a nie pędzlem, jak robię to najczęściej, nie tylko nie podkreśla suchych miejsc, ale pięknie wtapia się w skórę i trwa tak aż do demakijażu, z drobną korektą przy pomocy bibułki matującej w ciągu dnia. No i ten kolor! Mam odcień B10 i jak na Chanel (zwykle mocno pomarańczowawe odcienie) jest piękny. Nie różowy, nawet pomarańczowy i nie ziemisty, jasny szlachetny beż z dodatkiem delikatnie żółtawych tonów. Poza tym podkład robi wszystko to co lubię, rozświetla, nie tworzy tapety, kryje naprawdę delikatnie (ale kryje) i o trwałości już wspomniałam, jest świetna.
Opakowanie - małe, zgrabne, w twarzowej czerni - ma dużo uroku i jest wygodne w użyciu. Przed użyciem należy nim potrząsnąć w celu wymieszania podkładu.
MAC Harmony miał być uniwersalnym chłodnym brązerem z herbatnikową nutą - tym mnie skusił. I właściwie jest. Nie pamiętam już co mi w nim nie odpowiadało - użyłam dosłownie raz i odłożyłam - najpewniej na ciemniejszej opalonej skórze (kupiłam go jesienią, po upalnym lecie) nie prezentuje się tak ładnie, jak na bladym zimowym licu ;) Prędzej czy później zweryfikuję tę tezę, a tymczasem Harmony stał się moim ulubionym kosmetykiem do konturowania twarzy.
L'Oreal, Color Riche Extraordinaire w odcieniu Ruby Opera to prawdziwie soczysta chłodna czerwień. Piękna, tyle że osobiście obstawiam frakcję ciemne oko, blade usta i prawie nigdy nie noszę czerwieni. Nie powiem, żebym się złamała, ale pomadka ma na tyle piękny kolor, że aż żal nie skorzystać - wklepują ją zatem delikatnie w wargi, odejmując tym samym moc nasycenia. Usta są śliczne podkolorowane, efekt jest tyleż trwały co dyskretny i bardzo mi się podoba :)
Pomadka ma formę błyszczyka, jest płynno-kremowa i aplikuje się ją gąbeczką, całkiem precyzyjną, jak zauważyłam. Niemniej ja i tak korzystam z palucha ;) Na plus także opakowanie i zapach - oba bardzo przyjemne.
Poniżej tytułowy makijaż, wzbogacony o tusz do rzęs Feline (najlepszy!) oraz do brwi - oba L'Oreal i korektor rozświetlający Clarins. Na powiekach cień z paletki Kaska Beige Chanel.
Dajcie znać, czy zdarzają Wam się takie powroty do zapomnianych/porzuconych kosmetyków?
I ostatnia część - wyniki konkursu. Bardzo Wam dziękuję za udział, szkoda że nie mam całej palety do rozdania :) Mam nadzieję, że Karolina Jastrząb, do której trafia serum, będzie z niego zadowolona co najmniej tak bardzo, jak ja. Gratuluję serdecznie!
marzy mi się coś z Maca:D kiedy wykończę zapasy na pewno zakupię jakąś szminę xd obserwuję:)
OdpowiedzUsuńJa w salonie MAC pędzę do stoiska z różami, czasem cieniami, ale tyle ich, że mam problem z wyborem. O szminkach nie myslałam, a ponoć są świetne.
UsuńGratulacje Karolina! :)
OdpowiedzUsuńJa rzadko wracam do porzuconych kosmetyków, nie ufam im już :D
W sumie...:D
UsuńCzęsto wracam do wcześniej porzuconych kosmetyków, dziwne że za pierwszym razem nie sprawdzają się tak dobrze jak za drugim podejściem :)
OdpowiedzUsuńŚlicznie to wyszło. :) Muszę się w taki zaopatrzyć, zresztą Loreal jak zwykle nie zawodzi.
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńMnie bardzo zainteresowała pomadka z Loreal. Ma piękny kolor :)
OdpowiedzUsuńPotwierdzam ☺
Usuńbardzo podoba mi się jak ten podkład wygląda na skórze, jestem na tak :)
OdpowiedzUsuńco do Harmony to ja właśnie przeżywam z nim podobną relację. Używałam go kilka tygodni, ale zaczął mnie strasznie denerwować. Początkowo drażniła mnie zbyt mocna pigmentacja, później z kolei był dla mnie za pomarańczowy, a teraz robię od nieo detoks, bo mam wrażenie, że mnie zapycha. Mam jednak nadzieję, że za jakiś czas pozbędę się tych obaw i będę z niego zadowolona. Póki co satysfakcjonuje mnie róż i rozświetlacz :)
Miłego dnia!
Trochę mnie zmartwiłas, bo teraz jak to przeczytałam to obawiam się, że i mnie może zapychac. Składałam to na karb podróży itp. a może to Mac zdradziecki.
Usuńobserwuj swoją cerę, ja jestem prawie pewna, że to on jest winny. Tylko w miejscach gdzie go nakładam mam takie zaskórniki, jakich nigdy nie miałam :(
Usuń:// niedobrze, niedobrze.
UsuńJestem bardzo ciekawa tego podkładu :) Mój MAC Harmony w marcu dobił dna, ale nie kupię ponownie, bo mnie nie zchwycił wolę Benefit Hoola i paletkę Contour Kit z ABH. Teraz czają się na Ziemię Egipską Bikor :)
OdpowiedzUsuńHoola jest śliczna, ale mnie zapycha :/
UsuńMi na szczęście nie robi krzywdy :) U mnie np nie sprawdzają się ani za ciepłe bronzery ani też za zbyt chłodne. Nyx, Bahama Mama czy Inglot HD odpadają :(
UsuńTa pomadka ma cudowny kolor! Uwielbiam znalezienie nowego zastosowania dla zapomnianych kosmetyków, niestety czasem nie udaje mi się znaleźć na nie zastosowania tak jak tobie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Piękna jest :)
UsuńTen bronzer mnie kusi od jakiegoś czasu!
OdpowiedzUsuńPolecam, ma bardzo fajny odcień.
UsuńCzasami warto zrobić do porzuconych kosmetyków ponowne podejście. Ja tak miałam z bronzerem Pupa. Leżał, leżał, aż go oswoiłam :)
OdpowiedzUsuńDo brązerów zwykle robię kilka podejść, to jedne z moich ulubionych kosmetyków i szkoda, jak leżą takie niewykorzystane. :D
UsuńBronzer wygląda ciekawie :D
OdpowiedzUsuńCzasami mi się zdarza jakiś powrót, chyba głównie w kwestii produktów do ust :D
OdpowiedzUsuńA to te najczęściej porzucane przeze mnie :D
UsuńPięknie Ci w takim wydaniu! a Karolinie gratuluje ;*
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
UsuńMAC Harnony bardzo lubię, sczególnie do konturowania. P.S. ślicznie wyglądasz :)
OdpowiedzUsuń:)) Dziękuję.
UsuńBardzo naturalnie :)
OdpowiedzUsuń:))
UsuńMi się zdarzyły takie powroty chyba tylko dwa razy, ale byłam ogromnie zaskoczona, że mogłam tak zmienić zdanie. Czasami kupujemy coś z polecenia i mamy wobec tego wielkie oczekiwania, po czym obrażone odkładamy to do szuflady. Po jakimś czasie przypadkiem trafiają w nasze ręce i dajemy im drugą szansę, ale już bez oczekiwań i wymagań, a wtedy okazuje się, że to jest to :)
OdpowiedzUsuń
UsuńNo więc mniej więcej mam tak samo :D
Piękna cera!! Co do Harmony, wielokrotnie lądował u mnie w koszyku, ale zawsze odkładałam, u Ciebie wygląda super :)
OdpowiedzUsuńMAC ma kilka świetnych brązerów (swoją droga dziś w Douglasie online noc zakupów, i kod -20% obowiązuje także na MAC i BB)
UsuńPięknie wyglądasz!
OdpowiedzUsuńI masz piękną cerę, a to najważniejsze:)
Dzięki Agata :)
UsuńNo i jest pięknie <3
OdpowiedzUsuńDla mnie Perfection Lumiere Velvet póki co jest najlepszy i używam obecnie chyba już czwarte opakowanie. Co do powrotów to owszem, czasem mi się zdarzają :) A to do podkładu, różu czy pomadki, tak jak u Ciebie ;)
Ja chyba też kupię kolejne opakowanie, ciekawa jestem jak się sprawdzi w cieplejsze dni.
UsuńTakie powroty mogą być ciekawe i mogą zaskoczyć na plus. Chyba każdej dziewczynie się zdarzają:)
OdpowiedzUsuńMi zdarzyło się i z kolorówką i także zapachami.
Ooo z zapachami to regularnie! :)
UsuńMa próbki tego podkładu, ale niestety odcień za ciemny. Użyłam raz w domu, aby zobaczyć jak się prezentuje i naprawdę efekt był fajny :)
OdpowiedzUsuńStaram się wszystkie kosmetyki traktować sprawiedliwie i używam na zmianę, wiec raczej jakichś zapomnianych nie mam :)
A wiesz, że jak na standardy chanel w eu to on dość jasny jest? ;)
Usuńczeeeeeeeeeeeeeeść najpiękniejsza istoto blogosfery! <3 ale ja się za Tobą stęskniłam :* zawsze wpadałyśmy do siebie popodziwiać wzajemnie swoje zdjęcia, teraz tylko ja będę podziwiała Twoje, ale mimo to mam nadzieję, że też się troszkę stęsknisz <3 :D buziaki! :* Pomadka z L'Oreala jest czadowa! Kolor genialny <3
OdpowiedzUsuńWszystkie kosmetyki prezentują się naprawdę cudnie, wyglądają uroczo. Nie używałam ich jeszcze.
OdpowiedzUsuńJa niestety nie lubię powracać do porzuconych kosmetyków.
Śliczny makijaż, wyglądasz przepięknie!!
Pozdrawiam ciepło i obserwuje! :)
Nie wiem, czy w ogromnie komentarzy jakie otrzymujesz pod swoimi postami dostrzeżesz mój komentarz, ale jeśli tak, to chciałabym Cię zapytać, jak ma się podkład Chanel Velvet do Shiseidowego Synchro Skin? Wiem, że ten drugi testowałaś/miałaś (gdzieś wyczytałam w komentarzach na innym blogu). Który według Ciebie jest lepszy? Nie pytam o kolorystykę (bo przeważnie używasz tych samych odcieni, co ja), tylko bardziej o trwałość, wykończenie na buzi i ogólne właściwości:) Chanela znam, Shiseido niezbyt. Z góry dziękuję za odpowiedź:)
OdpowiedzUsuńP.S. Chętnie bym poczytała o wszystkich Twoich podkładach, uwielbiam fluidy, a z racji tego, że mam podobne wymagania względem nich i wybieram podkłady w identycznych odcieniach co Ty jestem ciekawa Twoich ulubieńców.
Cześć :* Z Synchro Skin dopiero się poznajemy, ale póki co Chanel nieznacznie wygrywa, na mojej skórze Sisheido daje trochę bardziej pudrowy efekt, co wygląda świetnie jak mam skórę idealnie nawilżoną i gładką, ale jak już odrobinę przesuszoną, to niestety podkład jest bardziej widoczny na twarzy. Dodatkowo Chanel sprawia, że skóra optycznie wygląda młodziej, w Shiseido nie mam niestety takiego wrażenia :D Ale żeby nie było - Shiseido ma też swoje zalety - położony cienką warstwą (używam do niego kabuki z Lily Lolo, jest genialny!) jest prawie niewidoczny na skórze, kolor który mam (Golden 02) jest piękny i bardzo naturalny, nie ciemniej na skórze i po kilku godzinach mniej się błyszczy niż np. Chanel. Przy Shiseido prawie nigdy nie używam pudru sypkiego, jakoś wydaje mi się to już za dużo, natomiast Chanel świetnie się z sypkaczami dogaduje (teraz używam białych pryzm Givenchy). Kryją oba na podobnym w sumie poziomie.
UsuńO poście podkładowym myślę, ale obecnie mam tak dużo pracy, że blog chwilowo musiał zejść na drugi plan :(( Pozdrawiam ciepło :))
Bardzo Ci dziękuję za szczerą odpowiedź :* Ja za Velvetem tak średnio przepadałam, miałam całe opakowanie. Kolor B10 był idealny do mojej cery, ale nie polubiłam tego, co on robi - to znaczy że płynna konsystencja zmienia się w pudrową na twarzy i wygląda jednak troszkę sucho, a ja z upływem lat staram się wybierać takie podkłady, które dają mi wykończenie lekko świetliste, wiesz, taka imitacja skóry nastolatki ;D Do tego Velvet miał swoje lepsze i gorsze dni i było dokładnie tak, jak Ty zauważyłaś - przy dobrze nawilżonej skórze wygląda super, jak skóra jest w gorszym stanie, to on się już nie do końca sprawdzał. Minusem także było według mnie ścieranie się, po całym dniu niemalże nie miałam już co zmywać z twarzy. Jednak nie wspominam go jako podkład tragiczny, nie mogę aż tak źle o nim powiedzieć, ale o ponownym zakupie nie myślę. Tak mi się wydawało, że Shiseido będzie w wykończeniu podobne do Velveta, czytałam że też zostawia pudrowość. Dostałam nawet próbkę, ale była za ciemna i starczyła mi na jedno ponoszenie, a z racji ciemności musiałam ją zmyć po godzinie, bo musiałam wyjść, a nie mogłam wyjść w za ciemnym fluidzie, także nawet sobie dobrze nie potestowałam. Myślałam jednak, że skoro jest tyle super opinii, to może jednak powinnam kupić całe opakowanie, dać mu szansę, zapoznać się z nim bliżej, jednak wydaje mi się, że sobie daruję, skoro piszesz, że efekt "młodzieńczości" występował tylko w Chanelu, a tutaj tego nie ma. Z drugiej strony kusi mnie, żeby tego Shiseido jeszcze choć raz przetestować i przekonać się już całkowicie, czy mi taki efekt na buzi odpowiada, czy jednak na dłuższą metę by mi nie pasowało :)
UsuńJeszcze raz bardzo dziękuję za zauważenie mojego komentarza :*
Będę czekać na taki post podkładowy - a jeśli możesz na szybko zdradzić mi, to powiedz, czy wciąż chwalisz sobie Givenchy Teint Couture Balm? I jaki podkład (lub krem BB) uważasz dotychczas za najlepszy z najlepszych? Szukam czegoś fajnego, czego być może jeszcze nie testowałam :)
Z Velvet było tak, że ja bardzo długo za nim nie przepadałam, ale jak moja skóra jest w dobrej kondycji (polecam Citisime od Femi, naprawdę świetny krem) to Velvet wygląda pięknie. Shiseido możesz kupić i sprzedać w razie czego, widziałam, że dobrze schodzi na allegro.
Usuńps. taak, Givenchy Teint Couture Balm uwielbiam, daje efekt takiej dziecięcej miękkości skóry, naprawdę wygląda super. Na pewno kupię kolejne opakowania. Z takich pewniaków bardzo lubię też Skin Illusion, zawsze dobrze wygląda na skórze. Fajny jest też BB Cream Diora (ten w beżowym opakowaniu, nie niebieskim), tyle, że tu trudniej jest z odcieniami, jaśniejszy wpada leciutko w róż.
Dziękuję bardzo za rekomendację kremu - sprawdzę go sobie, jak będę w Polsce.
UsuńVelvet to jest rzeczywiście relacja love-hate. Czasem miałam wrażenie, że chcę kupić kolejne opakowanie, bo tak cudnie wygląda na buzi, a innym razem wkurzałam się, że wyglądał okropnie. Najgorsze było to, że nie byłam w stanie przewidzieć, kiedy on będzie dobrze wyglądał, a kiedy źle, także nie dawał pewności, a ja lubię mieć pewność, że coś mnie nie zawiedzie :)
Poczekam z tym Shiseido Synchro Skin, wezmę może jeszcze próbkę, przetestuję, zobaczę. On dopiero co wszedł na rynek, mam jeszcze czas, więc skoro większość znaków na niebie i na ziemi wskazuje, że to nie jest podkład z kategorii takich, jakie lubię, wolę poczekać i na spokojnie potestować, a kaskę wydać na Skin Illusion, który już mam na liście do kupienia od kilku tygodni :D
Tego Diora testowałam, znaczy krem BB w beżowym opakowaniu. 001 był różowy jak świnka na mnie, a 002 już ciemność totalna, także odpuściłam sobie. Ogólnie mogłabym kupić podkład, który teoretycznie nie jest do końca w moim odcieniu (mam taki problem w Skin Illusion na przykład - 103 za różowy, 105 w miarę ok z podtonem, ale za ciemny), tylko muszę mieć możliwość ewentualne rozjaśnienie, czy zażółcenie zrobić w całej butli, a nie się bawić, żeby mieszać co rano, czy nalewać do słoiczków i mieszać. Wiem, że Skin Illusion ma odkręcaną pompkę, także tutaj nie będzie problemów:)
Co do Givenchy to bardzo lubię ich podkład Teint Couture. Problem jednak z nim jest taki, że w UK dostępne kolory są od numeru 3, a ja używałam numer 1, który kupiłam w polskiej Sephorze, także jak pojadę na urlop do Polski chyba go kupię znowu. Tak samo jak wersję Balm, o której już wcześniej u Ciebie czytałam. Tu znowu pojawia się problem, bo w UK dostępne wersje kolorystyczne zaczynają się od numeru 3 (jakby była 1 to już dawno bym miała). Fajny jest też Photo Perfection. Miałam go w odcieniu numer 3 (nie wiem, dlaczego Givenchy robi tak, że u nich w każdym podkładzie mam inny kolor, na przykład Photo Perfection -3, w Radically No Surgetics - 2, Teint Couture - 1) i to są wszystko dobre odcienie dla mnie, osoby, która się nie opala i nosi każdy podkład cały rok w jednym odcieniu :)
Ale się rozpisałam :) W każdym razie dziękuję Ci bardzo za Twoje typy podkładowe, na pewno skorzystam - Skin Illusion i Teint Couture Balm muszą być moje jeszcze w tym roku :D Mimo wszystko będę wyczekiwać tego wpisu o wszystkich podkładach, jakie masz/znasz. Pozdrawiam serdecznie :)
Skin Illusion to jest podkład, przy którym zbieram najwięcej komplementów, ba! nawet prawie obce kobiety parę razy zaczepiły mnie pytając co robię, że mam taką piękną skórę (a to nie ja, to Skin Illusion :D). Polecam do brania niemal w ciemno. Teint Couture Balm też jest świetny, jakbym miała powiedzieć, czemu wolę SI (bo jednak odrobinę wyżej go oceniam) to dlatego, że SI lepiej odbija światło, przez co skóra wygląda na pięknie gładką i zdrową. TCB kupuję głównie na lotniskach, ceny sporo niższe niż w polskiej Sephorze, a i wybór odcieni pełny (Warszawa). Photo Perfection nie miałam, wezmę próbkę, dzięki za podpowiedź. Pozdrawiam również :*
Usuńps. ze Skin Ilusion teraz widziałam nowe odcienie, połówkowe. Jeszcze ich nie sprawdzałam, ale może to jest odpowiedź na problem z wyborem kolorów?
UsuńZauważyłam właśnie, że cera przy SI wygląda niemalże zjawiskowo, coś pięknego. Mam próbaski dwóch odcieni 103 i 105. Wlałam sobie je do małych słoiczków (miła pani dała mi po dwie saszetki z każdego) i 103 nieco zażółciłam, z kolei 105 trochę rozjaśniłam i oba teraz wyglądają ok, ale nie mogę się zdecydować, który lepiej (wiesz, nie do końca jednak da się wyplenić tą dziwną pomarańczowo-różowość z nich). Ale mam jeszcze na kilka użyć każdą próbkę, także na pewno po tych kilku użyciach zdecyduję, który kolor kupię i się z nim pobawię (bo tak czy siak kupić chcę za efekt, jaki ten podkład daje<3). Nie widziałam jeszcze nowych odcieni SI, zaraz sprawdzę w Internetach, czy już coś o tym wiadomo w UK :) Dzięki za cynk:* Chociaż ogólnie to muszę powiedzieć, że wszystkie podkłady Clarinsa mają dziwne odcienie, według mnie za dużo w nich tego różu jest, a może za mało żółci? Sama już nie wiem. Wiem jednak, że moja skóra ma odcień jasny, ale neutralny, jedynie z lekką domieszką żółci (pamiętam, że kiedyś pisałaś, że Ty masz taką trochę mocniej żółtawą cerę), także na przykład Chanelowy Velvet u mnie ujdzie, ale na przykład Chanelowy Vitalumiere Aqua w odcieniu 10 jest na mnie ZA żółty i za ciemny i musiałam go rozjaśnić (wtedy też ta żółtość nieco przygasła i mogłam go normalnie nosić). Wracając jednak do kolorów w Clarinsie - nie do końca one mi pasują. Mam też próbki w słoiczkach podkładu True Radiance (też fajny, jeśli nie znasz, to weź próbaska przy okazji), ale tutaj znowu odcień 103 jest jakiś nienaturalny i za różowy, odcień 105 już prawie, prawie może być pod względem tonacji, ale znowuż za ciemny, także znów rozjaśnianie. I tak jak w SI nie wiem, czy wolałabym zażółcać 103, czy rozjaśniać 105, tak w True Radiance pewnym jest, że rozjaśniona 105 wygląda na mojej cery lepiej, niż lekko rozjaśniona i zażółcona 103 :) Takie dylematy podkładowe :D
UsuńJednak napaliłam się na SI jak szczerbaty na suchary. Dzisiaj nosiłam go cały dzień (zanim jeszcze rozjaśniłam 105) i ogromnie mi się podoba. Trochę jakby niknie w ciągu dnia, że przy demakijażu już prawie nic nie zmywałam, ale twarz do końca wyglądała naprawdę dobrze i cera była taka świeża i gładka, jednolita, no dosłownie boska, także chcę już go bez dwóch zdań :D
P.S. Przeczesałam Internety - nie znalazłam nic o nowych odcieniach. Masz na myśli ten kolor na przykład 102,5? Czy może o jakieś inne Ci chodziło?
Te połówkowe odcienie widziałam na truskawie i właśnie o te mi chodzi - kiedyś ich nie było, dlatego nazwałam je nowymi :) Ja kupowałam Nude i Ivory i też je mieszałam, choć samo Nude z tego co pamietam nie wybija różu na twarzy. :) Na kolorowka.com można kupić pigmenty i mieszać z podkładami, mają też żółte pigmenty, polecam (testowalam żółty i biały pigment), odrobina wystarczy, żeby zmienić odcień.
UsuńCo do odcienia skóry - ja najbardziej żółtą mam szyję, stąd wolę twarz do niej dopasować ;))