Mam dużą słabość do kosmetyków Phenome, i ogromną słabość do kosmetyków w ogóle ;) Ot blogerska przypadłość. Staram się w tym zachować rozsądek (!), ale kiedy wizualizuję sobie nadrukowane na kartoniku obietnice rozświetlenia, nawilżenia i wygładzenia skóry zawsze znajdę usprawiedliwienie dla kolejnego słoiczka ;)
Kosmetyki Phenome to, obok pięknych opakowań, o których napisano już wiele, także dobre składy, o których napisano jeszcze więcej, więc nie chciałabym się tutaj ponownie nad nimi rozpływać ;) Dość powiedzieć, że nie szkodzą mi, nie zapchają ani nie uczulają, wręcz przeciwnie, nawet jeśli nie zawsze wszystkie obietnice producenta są spełnione, to sam komfort stosowania oceniam bardzo wysoko. Seria jabłkowa jest jedną z moich ulubionych, krem Bedazzled (KLIK!) wspaniałości czynił z moją skorą i na pewno chciałabym do niego wrócić w chłodniejsze dni. Maska Vitality Shine nie jest ze mną jeszcze tak długo (kremu zużyłam prawie dwa opakowania!), ale już wiem, że się polubiłyśmy ;)

Jaka są zadania Vitality Shine? Rozjaśnienie delikatnych przebarwień (ekstrakt z jabłka, octu owocowego i rumianku), nawilżenie (kwas hialuronowy, wyciągi z miłorzębu dwuklapowego, zielonej herbaty i aceroli), oczyszczenie skóry i przywrócenie jej świeżości (m.in. ekstrakt ze skórki pomarańczy i cytryny oraz ekstrakt z papai). Po maskę sięgam dwa-trzy razy w tygodniu, zazwyczaj na noc - producent zaleca by potraktować ją jak krem i zmyć dopiero rano i taki sposób użycia mi odpowiada. To, co widzę rano, po oczyszczeniu twarzy z resztek maseczki, bardzo mi się podoba! Wypoczęta i świeższa skóra z lekko wyrównanym kolorytem, rozświetlona i promienna. Jest gładsza, mniej widoczne są pory i ewentualne przebarwienia także nieco bledną. Efekt jak po użyciu dobrego peelingu enzymatycznego, tyle że delikatniejszy. Jest raczej doraźny i nie utrzymuje się spektakularnie długo, ale to tym mocniej motywuje mnie do używania maski.
Maseczka opisana jest jako 'mousse mask' i sporo w tym prawdy; konsystencja ni to musu ni to lekkiej galaretki owocowej (podobna nieco do peelingu enzymatycznego tej samej marki) jest bardzo przyjemna. Maska, oszczędnie nałożona, szybko zastyga na skórze i nie lepi się do poduszki. Przepięknie pachnie! Pomarańczami, jabłkami, chyba nawet ananasem, bardzo apetycznie ♥ Uwierzcie, trudno nos oderwać od opakowania. Słoiczek 50 ml robi wrażenie malutkiego, ale maska jest wydajna. Zwykle mam problem ze zużyciem kosmetyków Phenome w deklarowanym przez producenta okresie ważności, tu być może problemu mieć nie będę, ale nie sądzę, bym szybko ujrzała dno słoiczka. Co mogę napisać więcej, obserwujcie stronę Phenome, są częste promocje! ;))
ps. jeśli skusicie się na maskę pamiętajcie o kremie z filtrem, maska zawiera kwasy owocowe, które mogą uwrażliwiać Waszą skórę na działanie promieni słonecznych.
Czuję się mocno kuszona takim cudeńkiem :D
OdpowiedzUsuńPoczekaj, aż powąchasz ;)
UsuńI po co tu weszłam :P ;)
OdpowiedzUsuńZnam to uczucie :D
UsuńNo ja też się zastanawiam nad tym produktem i to bardzo;)
OdpowiedzUsuńPodpowiem, że warto :)
UsuńPrzytuptałam tu z wizażu i padłam ! Jak Ty robisz takie zdjęcia ? Może jakiś poradik ?
OdpowiedzUsuń:*
Światło, dużo światła ;) Zerknij tez na fotoblogia, sporo ciekawych porad.
Usuńps. dziękuję!
UsuńMiałam, bardzo fajna była. Też mam problemy ze zużywaniem kosmetyków Phenome (peelingu została połowa) maska jest szalenie wydajna i niestety tu także sporo się zmarnowało.
OdpowiedzUsuńJa ten peeling pod koniec nakładałam już nawet na łydki, mega wydajna bestia! ;))
UsuńDoskonale znam tą słabość :)
OdpowiedzUsuń;-)
UsuńMiałam tą maseczkę, ale mi nie pzypadła do gustu - nie widziałam u siebie absolutnie żadnych efektów jej stosowania :/ No i połowa poszła do kosza, bo nie dałam rady zużyć w terminie.
OdpowiedzUsuńAnia szkoda bardzo, bo maseczka ma duży potencjał! A chociaż zapach Ci się podobał? :)
UsuńChyba mnie namówiłaś :D zapoluję na promocje!
OdpowiedzUsuńAnia ;) Widzę, ze tak kusimy się wzajemnie ;**
UsuńJak Ty komu, tak on Tobie :DDDD
UsuńWiesz, mam phenome naprzeciwko pracy, w galerii. I jak przychodzi mi sms o promocji to zawsze sobie obiecuję, że wejdę. No i tak sobie obiecuję....
mój nos czuje się skuszony :P
OdpowiedzUsuń:D nie pożałuje!
UsuńNa wstępie napisałaś o swojej słabości do kosmetyków. Ja mam tak samo i własnie mnie namówiłaś na następne koszty! :-D
OdpowiedzUsuńObserwuję i zapraszam do siebie.
La vida :D
UsuńDzięki za zaproszenie, zajrzę na pewno :)
Eh... Kolejny kosmetyk leci na listę... Kusisz strasznie!
OdpowiedzUsuńPs. Czemu ja Cie jeszcze nie obserwuje? Nadrabiam!
;)
UsuńTej maseczki nie używałam, ale miło wspominam Purifying White Clay Mask :)
OdpowiedzUsuńMam ją na liście, ale nie mogę upolować ;)
UsuńChyba się skuszę przy jakieś promocji, tylko muszę pamiętać żeby zakupy robić o północy, bo ostatnio wszystko co mnie interesowało było wykupione ;)
OdpowiedzUsuńOj tak, ale wiem, ze marka pracuje nad tym, aby poprawiła się dostępność produktów :)
UsuńCzaję się od miesiąca na peeling w promocyjnej cenie, jak się uda, to dorzucę do koszyka i maseczkę :)
OdpowiedzUsuńJa tak sie czaję na maskę z białą glinką :D
UsuńMuszę przyznać, że pierwszy raz spotykam się z tą firmą ale po takiej opinii na pewno nadrobię zaległości i chętnie coś przetestuję na sobie :)
OdpowiedzUsuńNie znam tej serii Phenome, moją ulubioną jest cukrowa. Muszę jednak i na tę zwrócić uwagę podczas wizyty w sklepie, to tA musowa konsystencja bardzo do mnie przemawia! :)
OdpowiedzUsuń