Rok 2014 za nami, dodatkowy prezent w postaci kilkunastu wolnych dni także już przeminął. Dawno tak aktywnie nie uprawiałam błogiego lenistwa! Trudno mi się było zmusić do jakiejkolwiek blogowej aktywności, ale... udało się. I z tej okazji chciałabym się z Wami podzielić odkryciami minionego roku. Sama wyjątkowo chętnie przeglądam takie wpisy, zarówno w poszukiwaniu wspólnych doświadczeń jak i - nawet częściej - inspiracji ;) Zapraszam serdecznie!
Ubiegły rok to przede wszystkim zmiana w nastawieniu do olejów. Na stałe włączyłam je do pielęgnacji skóry ciała i twarzy. Wiele ich przewinęło się przez moją kosmetyczkę, najmilej, w dużej mierze ze względu na zapach, wspominam Magic Rose, Evree (wszystkie recenzje są podlinkowane pod nazwami produktów), a jeśli miałabym postawić wyłącznie na działanie - oleje z awokado i śliwki. W tym roku zamierzam pójść krok dalej i włączyć olej - tym razem lniany - do diety. Sama jestem ciekawa co z tego wyjdzie, jeśli macie jakieś doświadczenia podzielcie się ;))
Niewiele za to zmieniło się w moim podejściu do pielęgnacji skóry, w dalszym ciągu uważam, że podstawą jest oczyszczanie i nawilżanie. Jeśli chodzi o to pierwsze, mam aż trzech faworytów i są to kolejno Puder myjący Yasumi, Organique, Enzymatic Peeling and Herbal i Femi, Owocowy Peeling Enzymatyczny. Puder myjący poza niesamowitą skutecznością zaskoczył mnie także ogromną wydajnością, podobnie zresztą peelingi, wydają się być nieskończone. W kategorii oczyszczanie twarzy mam też specjalne miejsce dla produktu, który zmienił moje zdanie o kosmetykach dwufazowych. Koniec z mgłą na oczach, koniec z tarciem skóry i podrażnieniami, a wszystko to sprawił Dwufazowy Płyn do Demakijażu, Cleanology, Dr. Ireny Eris.
Jeśli chodzi o kremy, trudno mi wybrać ulubieńców, sporo dobrej pielęgnacji za mną, ale wciąż szukam czegoś, co rzuci mnie na kolana. Duże nadzieje wiążę z kosmetykami Paula's Choice i liczę na to, że rok 2015 będzie należał właśnie do nich ;) Póki co mile wspominam przygody m.in. z Make Me Bio, Phenome, Nuxe, Dermedic czy Bielenda. Z łatwością mogę za to wskazać faworytów w kategorii regeneracja skóry, zwłaszcza teraz w okresie mrozów i kaloryferów w jednym. Rok zaczęłam z Żywym kremem od Gaia Cream, a kończę z Balsamem piękności, Mallow Beauty Balm, Herbfarmacy. Kosmetyki łączy wiele podobieństw, formuła, naturalny skład i to, jak dobroczynne właściwości mają dla skóry. Oba serdecznie polecam.
W tym roku znalazłam też filtr idealny, sprawdza się nie tylko latem, ale także podczas zimowych przygód ze złuszczaniem skóry ;) W tym celu sięgam zwykle po kwas migdałowy (jest bardzo skuteczny i przy zachowaniu zdrowego rozsądku trudno sobie zrobić nim krzywdę), zeszły sezon należał jednak do kremu z retinolem, Life Flo Health, Retinol A 1%, Advanced Revitalization Cream. Aż dziw, że nie doczekał się jeszcze recenzji na blogu, postaram się to nadrobić, tym bardziej, że krem jest świetny i niedrogi przy tym.
Peelingi do ciała to kolejne pudło mojej pielęgnacji. Nie sposób zliczyć, ile ich zużyłam w tym roku, sporo, jeśli nie większość z nich, przypadło mi do gustu (pyszny Pat&Rub czy megaodżywczy Clochee), ale szczególnie mocno wyróżniłabym jeden, który oferuje trzy w jednym: euforyczną niemal przyjemność używania (zapach!), dobry skład i przystępną cenę. Peelingi Organic Shop, bo o nich mowa, dostępne są w wielu wersjach zapachowych, ja najczęściej sięgam po Sycylijską Pomarańczę.
Bez dobrego balsamu do ciała także trudno mi się obyć. Mimo bogatej m.in. w orzechy i awokado (lniany oleju liczę na ciebie!) diety moja skóra jest sucha i bez odpowiedniego natłuszczenia/nawilżenia bardzo niekomfortowa w noszeniu. Odkryciem roku okazał się SVR, Xerial 10. Nie pachnie pięknie, nie wchłania się szybko, a nawet trudno się rozsmarowuje, ale to co wyczynia ze skórą, jaką gładkość i miękkość jej nadaje, jest nie do przecenienia! Uwielbiam go i zawsze mam w zapasie, choć tak po prawdzie zużywam dopiero drugą butlę, jest bardzo wydajny, tym bardziej, że dla podtrzymania efektu wystarczy użyć go raz na parę dni.
A kiedy dość mam tłustości i treściwości SVR sięgam po mleczka Le Petit Marseillais (klik i klik) - lubię ich żele pod prysznic, ale to mleczka skradły moje serce. W ubiegłym roku miałam także przyjemność poznać bliżej serię Professional Home Expert od Bielendy i od razu przyznaję, że jakkolwiek wierzę, że na zadbane ciało składa się szereg regularnych działań (sport, zdrowa dieta, pielęgnacja), to seria uderzeniowych zabiegów na pośladki i dekolt niemal uzależniła mnie od siebie.
Lato należy do wszelkiej maści nabłyszczaczy i w tym roku były to głównie koloryzująco-rozświetlający balsam Sun Fun Pat&Rub i Cranberry Joy Shimmer Lotion, Body Shop. Ten ostatni uwielbiam zwłaszcza za niecodzienny srebrzysty połysk jaki zostawia na skórze. Cudny jest!
Pielęgnacja włosów nie spędza mi snu z powiek, od szamponu wymagam jedynie tego, by nie swędziała mnie po nim głowa, co, w momencie, kiedy odstawiłam drogeryjne produkty na rzecz aptecznych, okazało się całkiem łatwe do osiągnięcia. Niekwestionowanym ulubieńcem roku został Pszeniczno-owsiany szampon Sylveco, ostatnio dołączył do niego równie rewelacyjny, choć o nieco odmiennych właściwościach, Szampon do włosów farbowanych, Equilibra. Nie było jeszcze tej marki na blogu, ale wkrótce się pojawi, bo z całą pewnością warta jest rekomendacji. Podobnie zresztą jak Sylveco, przetestowałam chyba większość ich produktów i co najmniej kilka zasługuje na uwagę, u mnie na półce zawsze znajdzie się miejsce nie tylko dla wspomnianego wcześniej szamponu, ale i dla płynu micelarnego. A kiedy czuję potrzebę mocniejszego oczyszczenia nie tylko samych włosów ale i skalpu ;) sięgam po Phenomenalny Peeling do skóry głowy. Zresztą sam pomysł peelingowania skóry głowy, jakkolwiek dość niecodzienny w moim przekonaniu, szybko zyskał moje uznanie. Jeśli nie chcecie wydawać góry złociszy na peeling Phenome zachęcam Was do eksperymentów ze zwykłym cukrem, efekty mile Was zaskoczą!
W makijażowym kuferku niewiele nowości, to już chyba ten wiek, kiedy więcej pieniędzy ładuję w pielęgnację, niż w kosmetyki kolorowe, choć i te ostatnie potrafią uwieść mnie bez reszty ;-) Na pewno sporym zaskoczeniem było odkrycie, że średniopółkowy podkład może być tak rewelacyjny - przygoda z kremem CC Bourjois trwa w najlepsze i tym samym podkład trafia na listę pewniaków, tuż za ukochanym Skin Illusion, Clarinsa. Przekonałam się też do podkładów mineralnych, China Doll od Lily Lolo z przyjemnością zużyłam do ostatniego pyłku ;) Polubiłam bazy pod podkład, wszystko za sprawą Kanebo, Sensai. Wprawdzie nie wiem jeszcze, czy kupię następne opakowanie, ale na pewno miła jest świadomość, że można wyprodukować bazę, która robi, co ma robić, nie będąc przy tym kolejnym silikonowym oblepiaczem skóry.
Mój makijaż nie istnieje bez różu, najczęściej sięgam po In Love, Chanel, pięknie na mojej skórze wygląda też Distcretion, również od Chanel no i MACzkowy faworyt Rosy Outlook. Nie istnieje też bez cieni do powiek, w tym roku najczęściej korzystałam z palety Urban Decay, Naked 2, i tuszu do rzęs; grono ulubieńców powiększyło się o So Couture, L'Oreal.
Naustne mazidła rzadko wywołują u mnie przyspieszone bicie serca, ale niewątpliwie udało się to przepięknemu błyszczykowi Rose Reve, Chanel.
Co jeszcze? Pachnę! ;)) I choć zapachy rzadko pojawiają się na blogu, to mam na ich punkcie niezłego hopla, a moja kolekcja liczy sobie kilkadziesiąt flakoników ;) Daruję Wam wymienienie wszystkich po kolei, napiszę tylko o tych, które jako tegoroczne nowości zwojowały mój nos. Pierwszy z nich, boski Terre d'Hermes Eau Tres Fraiche to zapach, który najczęściej towarzyszył mi tego lata i w mojej ocenie jest jedną z ciekawszych zeszłorocznych perfumeryjnych propozycji. Z kolei Locherber, Linen Buds to uosobienie świeżości, często wybieram go do biura, świetnie się w nim czuję i zgaduję, że otoczenie także. Żaden z niego kiler, prędzej świeże pranie ;) Swoją drogą Linen Buds pojawił się u mnie dzięki Marcie z Geometry of Nature, która sama w sobie jest sporym objawieniem polskiej blogosfery i moim osobistym Hitem w kategorii bloger roku ;)
Temat lakierów do paznokci litościwie pominę, lista byłaby dłuższa niż cały ten post, zdradzę jedynie, że wreszcie pokochałam czerwienie, nigdy jeszcze nie pojawiały się na moich paznokciach tak często, jak w tym roku. I życzę sobie, aby ten trend się utrzymał ;) Podobnie jak życzę sobie i Wam samych kosmetycznych i życiowych hitów w Nowym Roku ;))
moje ulubione zdjęcia w blogsferze! <3
OdpowiedzUsuńMoje również!!!!
UsuńI moje.
UsuńUwielbiam zapach mleczka Le Petit.
I moje też :)
UsuńCzasami wchodzę tu tylko po to, żeby zdjęcia pooglądać :D Brutalna prawda... :D
Dzięki dziewczyny, mocno mnie motywujecie ;)))
UsuńTo ja też się przyznam, że je uwielbiam ;)
Usuńi moje!:)))
Usuńi hermes <3
Wspaniałe zdjęcia!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
UsuńPrzepiękne zdjęcia, zachwycają oczy! :) Niestety nie miałam nic z Twoich ulubieńców, ale mam nadzieje, że w tym roku uda mi się jakiegoś spróbować :)
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie ;) Myślę, że co najmniej kilka z nich mogłoby Cię zachwycić :)
UsuńJak zawsze cudne fotkografie:)) niestety nie miałam niczego w powyższej listy.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
;))
Usuńnie znam żadnego z Twoich ulubieńców, ale o olejku evree czytałam dużo dobrego ;)
OdpowiedzUsuńKto nie czytał! ;)) Olejek dosłownie zalał blogosferę, ale to pozytywne, bo jest naprawde fajny :)
UsuńWow genialnych masz tych ulubieńców roku, wszystkie produkty dotyczące czyszczania skóry i bazę Kanebo wpisuję na listę chciejstw :D
OdpowiedzUsuńGenialne zdjęcia!
Cieszę się, że trafiłam ;))
UsuńPo pierwsze zbiór tak pięknych zdjec w takiej ilości to po prostu prezent dla mnie na dziś! Po drugie pragnę jeszcze bardziej niż wcześniej kremu z gai i tylko czekam, aż zwolni mi sie wakat kremu do twarzy : )
OdpowiedzUsuńGaia jest super, ale i Herbfarmacy jej nie ustępuje :)
UsuńMamy podobbnych ulubieńców. :)Też lubię krem Make me bio, kosmetyki Phenome, róż i błyszczyki Chanel i poluję na ten sam olejek Evree. :)
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć ;) Chętnie zobaczę Twoich ulubieńców i zainspiruję się :)
UsuńKosmetyki Femi zamierzam sobie sprawić. Przed laty ich używałam i były świetne. Teraz są inne, ale jestem ich ciekawa.
OdpowiedzUsuńJa znam tylko olejki, a ponoć kremy do stóp i rąk są fajne, musze w końcu je poznać :)
UsuńGenialne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuńolejek Evree już dawno dawno miałam przetestować :)
OdpowiedzUsuńJeśli lubisz różane zapachy przepadniesz ;)
UsuńWitajcie:) Ja olej lniany pije juz drugi rok i nie zamierzam przestac. Ma zbawienny wpływ na moj organizm. PMS po 10 latach bezskutecznej walki po prostu zniknał, skora doskonale nawilzona bez balsamowania, buzia bez wypryskow i piekne. zdrowe . blyszczace włosy. Pije 2 łyzki codziennie.Jak zrobilam przerwe to po 2 miesiacach wszystkie niedogodnosci wrocily ..zwlaszcza paskudny PMS wiec szybko wrocilam do oleju i jest juz tak jak ma byc. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNa taki wpis czekałam, motywujesz mnie! I zaskakujesz, o wpływie olejku na PMS nie słyszałam, a przydałoby się ;) Ja póki co piję łyżkę dziennie (ale dużą, nie żałuję sobie!) i mieszam go z jogurtem greckim, mam nadzieję, ze nic mu w ten sposób nie zabijam ;)
UsuńSame przemyślane produkty;)
OdpowiedzUsuńJa za to nie miałabym co wymienić z lakierów, chociaż Seche Vite w duecie z Essie spisywał się super:)
Ja lakierom nie umiem się oprzeć, mam ich za dużo i wszystkie mi się podobają ;)
Usuńps. a od Seche Vite wolę Sally Hansen InstaDri.
UsuńCzerwień na pazurkach jest boska. Ja w tym roku trochę odpoczywałam, ale już wróciłam:D
OdpowiedzUsuńZnam to ;)) a przynajmniej odpoczęłaś?
UsuńTwoi ulubieńcy po części są moimi, uwielbiam peeling enzymatyczny Femi, bazę Kanebo ( znam już chyba z 6lat, zużyłam trzy opakowania, na razie nie kupuję nowej, bo nie mam czasu na nakładanie dodatkowego produktu na twarz) i maskę Phenome. Mam straszną ochotę na kremy Gaia, niestety nie mam PayPal a tylko w ten sposób można zapłacić za zakupy.
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja bazy Kanebo była jedną z tych, dzięki której kupiłam swoją ;)) Jeśli byś chciała mogę Cię wspomóc z PayPalem, mam gdzieś konto, czasem z niego korzystam :)
UsuńJesteś Kochana:** skończę krem Femi i się do Ciebie zgłoszę:)
UsuńBardzo proszę :))
UsuńKosmetyki Femi skradły moje serce w 100%, znam je już dłuższy czas i każdy bez wyjątku sprawdził się u mnie doskonale. Wczoraj po raz ostatni użyłam zmysłowego olejku dla niej, długo go oszczędzałam ale przyszło nieuniknione i sięgnął dna. Olejek Magic Rose, Evree jest super, mam go jeszcze troszeczkę i najlepsze działanie zauważyłam na moje paznokcie.
OdpowiedzUsuńFemi maseczka różana ;)) moje chciejstwo ;) Przyznaję, firma uzależnia, ten słodki design :)
UsuńCo tam ulubieńcy... ZDJĘCIA SĄ PIĘKNE!
OdpowiedzUsuńZ Evree mam olejek z essential oils i bardzo lubię, różany pewnie też niedługo sprawdzę :) Piękny róż z Chanel :)
Dziękuję :)
UsuńNo nareszcie jesteś *:
OdpowiedzUsuńPogoniłam lenia batem ;))
UsuńAle do Ciebie zaglądam, choć z komentami bywało gorzej ;)
:*
To dla mnie ogromny komplement *: dziękuję *:
UsuńMaska Phenome zagościła również w moich ulubieńcach roku :)
OdpowiedzUsuńChętnie poczytam :)
UsuńNie znam większości produktów,ale zdjęcia są cuuudowne!
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie komentarze ;))))
UsuńSpośród Twoich ulubieńców bardzo zaciekawił mnie owocowy peeling enzymatyczny.
OdpowiedzUsuńJest naprawdę świetny :) Poza tym można go czasem upolować w obniżonej cenie :)
UsuńMaska Phenome nie ma sobie równych:)
OdpowiedzUsuńTez bardzo ją lubię :)
UsuńRobisz takie zdjęcia, że od samego patrzenia chce się mieć te produkty :) Mój chłopak też ma perfumy z Hermesa, mają piękny, skórzany zapach :) Ta wersja którą pokazujesz jest chyba dla kobiet :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Terre d'Hermes Eau Tres Fraiche to męski zapach, teoretycznie ;) Ale nie przejmuje się jakąś odgórną klasyfikacją, mam sporo męskich perfum i uwielbiam je nosić :)
UsuńOlejek Magic Rose jest również i moim ulubieńcem roku :)
OdpowiedzUsuńHah widać udał się marce produkt :)
UsuńWidzę, że olejek Evree podbił wiele serc ;) Jeśli chodzi o olej lniany, piłam go przez kilka miesięcy, nie zauważyłam żadnych efektów poza ciągłymi problemami z cerą. Odkąd odstawiłam, problemy się skończyły. Teraz piję olej z nasion wiesiołka + powróciłam do oleju z czarnuszki, toleruję je dużo lepiej :)
OdpowiedzUsuńNie strasz ;) Miałam w zeszłym roku przygodę z oczyszczającą pastą Ziaji, po której wyglądałam jak dojrzewająca nastolatka, wolałabym nie powtarzać takich historii ;) Ale jak olej lniany się u mnie nie sprawdzi, to poczytam o czarnuszce :)
UsuńElle a używałaś może kremów do twarzy z serii SVR? kusi mnie SVR SPÉCILIFT Krem 35+, proszę o odp;) Pozdrawiam Ela
OdpowiedzUsuńUżywałam, choć z tego co pamietam jednak z innej serii. Generalnie lubię pielegnację SVR, to jedna z moich ulubionych aptecznych. Jeśli masz w pobliżu SuperPharm podejdź po próbki, na pewno mają ;) Warto też poczekać na obniżki, w SuperPharm często są promocje na kosmetyki SVR.
Usuńdziękuję za odp:) pozdrawiam! Ela
OdpowiedzUsuń;)
Usuńz przyemnością przeczytałam i popatrzyłam - zwłaszcza;)
OdpowiedzUsuńChętnie przyjżę się bliżej tej bazie kanebo - czuję się zaintrygwana:)
również życzę kolejnych, d]fantastycznych odkryć - pretendujących do miana pewniaków 2015'
:*
Dziękuję Patrycjo :) Ty wiesz, czego życzę Ci ja :*
UsuńŚwietni ulubieńcy! Kilka rzeczy wpadło mi w oko:)
OdpowiedzUsuńCudne zdjęcia :) Phenome,Chanel i Sensai uwielbiam !!
OdpowiedzUsuńJa też posłodzę - śliczne zdjęcia! Czekam na recenzję kremu z retinolem. Co jakiś czas robię sobie kurację olejem lnianym, chociaż ostatnio wyczytałam, że najlepiej mieszać go z twarogiem (tzw. pasta budwigowa), pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTeż czytałam o tej paście, ale twaróg nie należy do moich ulubionych smaków :P
UsuńNie wiem co mam napisać, wcięło mnie w kanapę!!! Może lepiej nic nie napiszę... jak czytam coś takiego, to aż głupio o banalne "Dziękuję". 80% Twoich ulubieńców to moje wielkie niewiadome. Męski zapach d'Hermes stoi grzecznie na półeczce, i za każdym razem nie wiem co/kto mnie bardziej kusi... ;) Nic nie napiszę o zdjęciach... nie ma takiej potrzeby... Elle może być tylko jedna! :D
OdpowiedzUsuńJa już dawno bym tego Hermesa wylała na siebie :D
UsuńPeeling Femi mnie zaciekawił :)
OdpowiedzUsuńNie dziwię sie ;)
UsuńAle piękne zdjęcia! :)
OdpowiedzUsuńZ twoich typów najbardziej zaciekawił mnie peeling do skalpu i kosmetyki do włosów Sylveco.
Olej lniany próbowałam włączyć i ja :) Niestety jego trwałość jest bardzo krótka, a smak dla mnie nie do przejścia... Mocno zmieniał smak potraw, a wypicie z łyżki w ogóle nie wchodziło w grę. Make me bio również mnie zainteresowało, jestem ciekawa jak krem przeznaczony do cery problematycznej sprawdziłby się u mnie :) Reszty ulubieńców niestety nie znam, ale w Nowym Roku życzę Ci wielu kolejnych.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
Kilku nie znam, ale chętnie spróbuję:)
OdpowiedzUsuńKochana rok 2014 obfitował u Ciebie w same wspaniałości :) muszę w końcu szarpnąć się na żywy krem i coś z Clocchee :)
OdpowiedzUsuńCudne zdjęcia.... mogłbym je oglądać, i oglądać, i oglądać :))
OdpowiedzUsuńco za zdjęcia!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! <3
OdpowiedzUsuń