Maroko ♥. Mam ogromny sentyment do tego kraju, byliśmy tam dwa razy i już wyglądam powrotu. Maroko to kolory, niesamowite kolory, aż trudno sobie wyobrazić, że czerwień, pomarańcz i róż na glinach i skałach mogą mieć tyle odcieni. A to nie wszystko, zaskoczą cię tu kobalty, błękity i granaty morza i oceanu, setki odcieni zieleni, biel ośnieżonych szczytów, czerń oliwek i różowawy koral domów. Choć te ostatnie bywają także niebieskie i białe. Są i koty ;-) Często biedne i zaniedbane, ale w jak egzotycznych kolorach! Mnóstwo jest rudasków, białych z ciemnymi szarymi ogonami, sporo srebrzystych z popielatą nutą i chyba najtrudniej tu o tak popularnego u nas buraska. Ludzie są uśmiechnięci, otwarci, łatwo zagajają rozmowę i chociaż w trzech przypadkach na dziesięć spróbują ci coś sprzedać, w pozostałych okażą bezinteresowną serdeczność gospodarza. Dumni ze swojego kraju chętnie o nim opowiadają, mają świetną pamięć i talent do języków, w mig chwytają polskie słowa i nieraz cię nimi zaskoczą ;). Uwielbiają dzieci, gdy odwiedzaliśmy Maroko po raz pierwszy byliśmy zdziwieni ich liczebnością.
Maroko to kraj kontrastów, z jednej strony przeludnione ciasne miasta, z drugiej połacie niezamieszkałych terenów, duża bieda, ale z coraz lepiej prosperującą gospodarką. Zmiany na lepsze widać na każdym kroku, zwłaszcza te istotne dla turysty, nowe drogi, coraz lepsza baza hotelowa, propozycje noclegu i atrakcji turystycznych można znaleźć w każdym niemal zakątku tego kraju.

Na zdjęciach łuki skalne w Legzirze, nad oceanem. Piękne. Byliśmy tam w marcu 2012, ale tak nam się spodobało, że przyjechaliśmy tu jeszcze raz. Warto, warto!
Co warto zobaczyć w Maroku? Przede wszystkim naturę, która jest fenomenalna i której rozpiętość form i kolorów zapiera dech w piersi! Na pewno architekturę, zwłaszcza tę z dala od dużych miast, ciasne skupiska domów, często z gliny, a więc bardzo tymczasowe, ale mające swój ogromny urok. Dbałość o zabytki historyczne nie jest niestety priorytetem dla marokańskiego rządu, sporo z nich jest opuszczonych i zaniedbanych. Co zrobiło na mnie największe wrażenie? Pustynia, przejechaliśmy marokański fragment dawnej trasy rajdu Paryż-Dakar, nie obyło się bez przygód, ale ziemia, po której jechaliśmy była tak piękna, że marzę o tym, by to powtórzyć.
Nie wszystkie drogi są przejezdne dla samochodów osobowych, tym razem zaryzykowaliśmy i przejechaliśmy kilkanaście kilometrów wąwozu z tzw. drogą piste, daliśmy radę, a raczej dał radę samochód, ale terenówki zdecydowanie lepiej radzą sobie z takimi trasami.
Na górze niebieskie głazy, mało w tym natury, sporo kreatywności Marokańczyków ;) Na zdjęciu poniżej kręta droga w wąwozie Dades. Fascynująca okolica, po drodze zaliczyliśmy mnóstwo foto-stopów. Na końcu drogi jest restauracja z widokiem jak poniżej.
I wąwóz Todra, nieco mniej imponujące widoki, ale też ciekawie.
Warzazat (Ouarzazate) i największa w Maroku wytwórnia filmowa - na zdjęciu powyżej dekoracje do filmu. Dumni mieszkańcy miasta poinformowali nas, że w oazach w pobliżu Warzazat kręcono między innymi odcinki Gry o Tron, Helikopter w ogniu i sporo innych produkcji, o których już nie pamiętam.
Agadir, sporo tu z Europy, a prawie nic z Maroka ;) Nie polecam, gdyby nie to, że lecieliśmy z tutejszego lotniska na pewno byśmy tu nie przyjechali.
Porzucony wrak statku, Adam nie byłby sobą, gdyby mnie tu nie zaciągnął (2012).
Z Marakeszem wiązałam spore oczekiwania, już sama nazwa mnie zachwycała. Czy zachwyciło mnie miasto? Trudno powiedzieć, na pewno jest ciekawe, ale przeładowane ludźmi, zarówno tubylcami jak i turystami, jest trochę zabytków, ale widziałam już moc piękniejszych, owszem, suki w medynie mają swój klimat, ale wcześniej odwiedziliśmy już Fez, więc nie zrobiły na mnie aż takiego wrażenia. Słynny plac Jemaa el Fna to po prostu jeszcze jedno wielkie targowisko, o tyle egzotyczne, że z kuglarzami, bębniarzami i zaklinaczami węży. Trudno się tym jednak delektować w tak wielkim tłumie, tym bardziej, że ja tłumów nie lubię ;).
Ait Ben Haddou, kolejny słynny plan filmowy, tyle że zamieszkały przez ludzi ;) Pięknie położony.

Wszystkie kolory Maroka ;-) A poniżej wreszcie pustynia!
W wynajętym landcruiserze pokonaliśmy spory jej kawałek. Zdjęcia nie oddają nawet połowy urody tej trasy, jeśli będziecie mieć okazję, nie wahajcie się ani chwili ;) Cudnie było!
Pod wpływem wiatru co i rusz tworzą się małe wiry powietrza, które wciągają do zabawy piasek, dzięki czemu mieliśmy okazję zobaczyć, jak tworzą się miniaturowe trąby powietrzne. Bardzo częste zjawisko na pustyni.

Erg Chebbi. Nasz pierwszy pustynny nocleg. Późnym wieczorem wybraliśmy się na nocny spacer po wydmach - byłam zaskoczona, jak łatwo wśród nich stracić orientację. Gdyby nie światła obozowiska to mielibyśmy pewnie spory problem z drogą powrotną.
Rajd przez pustynię zajął nam trochę więcej czasu niż się spodziewaliśmy - między innymi zakopaliśmy się w korycie okresowo nieczynnej rzeki. Mieliśmy ogromnego farta, bo jedyny samochód, który minęliśmy w ciągu całego dnia nadjechał akurat niecały kwadrans później, i jak się okazało, był wyposażony (znacznie lepiej niż my, amatorzy! :D) we wszystko, co potrzebne, aby nas wyciągnąć. Niemniej brakło nam czasu i musieliśmy zorganizować sobie kolejny nocleg na pustyni. Udało się. Pod koniec trasy znaleźliśmy wioskę, całkiem okazałą i w tej uroczej zagrodzie spędziliśmy noc.
I Volubilis. Dwa lata wcześniej byliśmy w przepięknych rzymskich miastach w Tunezji i tak bardzo nakręciliśmy się, by zobaczyć także i to, że zupełnie straciliśmy poczucie czasu, wskutek czego na lotnisku pojawiliśmy się o dzień za późno ;) Teraz to już anegdota, ale wtedy było nieco nerwowo, tym bardziej, że mieliśmy wracać przez Mediolan i skoczyć na dzień-dwa do Wenecji. Wszystkie rezerwacje przepadły, ale nic straconego, ostatecznie w Wenecji spędziłam cudowne trzydzieste urodziny. A Volubilis sumiennie zdeptaliśmy wzdłuż i wszerz ;)
Poniżej Kazba rodu Glawich, najpotężniejszej marokańskiej dynastii. Mimo pozornej ruiny warto wejść do środka, wewnątrz zachowały się misterne mauretańskie zdobienia.
Zwiedziliśmy także park Sous-Massa, głównie z nadzieją zobaczenia flamingów. Flamingów wprawdzie nie było, za to mnóstwo kolorowego ptactwa i owszem ;)
I mury Fezu. To zdecydowanie jedno z ciekawszych miast Maroka. Z bajecznie kolorową medyną, pięknie zachowanymi fragmentami murów miejskich, tłoczne, hałaśliwe, tętniące życiem.
I parę słów na zakończenie. Ceny w Maroku są bardzo różne, dość powiedzieć, że cena kawy w mniejszych miejscowościach oscyluje w granicach 5-8 dirhamów, za tę samą kawę w Agadirze przyjdzie nam zapłacić nawet 10 razy więcej. Wynajem samochodu nie jest tani, ale samo podróżowanie po kraju jest bezpieczne, a drogi asfaltowe są w bardzo dobrym stanie. Policja jest przyjazna turystom, generalnie cały kraj jest nastawiony na zysk z turystyki, co daje takie właśnie pozytywne efekty ;) Noclegi oferowane są w bardzo różnych cenach, każdy znajdzie coś dla siebie. Szczerze polecam noclegi w medynach, domy są pięknie odrestaurowane, a sam nocleg bardzo klimatyczny. Kuchnia to kolejny skarb Maroka - tradycyjne tadżiny skomponowane na przeróżne sposoby, gulasze z kaszami kuskus i najsłodsze w świecie desery. Przepyszne soki pomarańczowe, no i absolutna rozkosz dla podniebienia - smoothie z awokado z sokiem pomarańczowym, lub mango również z sokiem pomarańczowym. Nie zliczę, ile tego wypiliśmy ;)
Czy czuliśmy się tam bezpiecznie? Tak, nawet medyny, szybko oswojone, nie przerażały nas tak bardzo, chociaż nie jest to miejsce, w którym przeciętny Europejczyk czuje się komfortowo, zwłaszcza po zmroku. Ciasne uliczki, często ciemne, bo zadaszone i mocno zabudowane, opisane kiepsko albo prawie wcale. Bywa, że pełne ludzi, z których co drugi widząc twoje zagubienie chętnie zaprowadzi cię do celu, kwestią sporną zostaje, kto go wyznaczy ;) Mimo wszystko polecam, być w Maroku i nie zagłębić się w medynie to straszne marnotrawstwo, mają swój niepowtarzalny klimat i są pełne niespodzianek, jak chociażby ta feska ze zdobnymi medresami ukrytymi w labiryncie uliczek.
Piękna relacja, a na zdjęcia gapię się od 15 minut i nie mogę przestać. Opisujesz wszystko w taki sposób, że najchętniej spakowałabym manatki i ruszyła w drogę już jutro ;)
OdpowiedzUsuńTakie spontaniczne decyzje często bywają bardzo fajne, na październikowy wyjazd do Maroka bilety kupiłam w piątek, w wylecieliśmy we wtorek ;)
UsuńŚwietne zdjęcia, oglądałam z przyjemnością, dobrze że wyszłaś z tych przygód cała i zdrowa, a wspomnienia niepowtarzalne zostaną:))
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia! I cudowne wspomnienia! Zazdroszczę i mam nadzieje, że kiedyś i mi się uda wybrać do Maroka :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki :)
UsuńJakie piękne widoki i zdjęcia! Mieliście mnóstwo fajnych przygód, z którymi nie wiem czy bym sobie poradziła. :)
OdpowiedzUsuńOj na pewno ;) No risk no fun ;))
UsuńWooow! Przy każdym zdjęciu opadała mi szczeka. Normalnie jakbym tam była ;) Świetna relacja!
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo :))
UsuńMaroko to moje marzenie od dawna, dzięki twojej recenzji poczułam się przez chwilę jakbym tam była, zdjęcia piękne, masz rację Maroko to piękne kolory, muszę tam jechać koniecznie:)
OdpowiedzUsuńZdjęcia zapierają dech w piersiach, przecudnie to opisałas!
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci abyś miała jeszcze wiele okazji tam wrócić i nasycić się urokiem Maroka *:
Dziękuję Aniu, też na to liczę ;) Marzy nam się wypad na pustynię, mi osobiście także Sahara Zachodnia, Mauretania, zresztą gdzie bym ja nie chciała pojechać ;)
Usuńale mi zafundowałaś piękną wycieczkę , zdjęcia po prostu boskie
OdpowiedzUsuńMarakesz - też uważam, że już sama nazwa brzmi pociągająco :)
Prawda? ;) Nazwa jest wielce obiecująca :)
UsuńCudownie... tak pięknie to opisałaś :-)
OdpowiedzUsuńZachwycające zdjęcia! Wspaniale, że podzieliłaś się z nami swoimi wspomnieniami, aż zapragnęłam się tam wybrać :) Może kiedyś uda mi się zrealizować to marzenie :)
OdpowiedzUsuńNa pewno :*
UsuńPięknie :) Trzeba było mi dzisiaj takiej wirtualnej podróży.
OdpowiedzUsuńjeszcze raz bo mi coś nie tak wyskoczyło ;)
OdpowiedzUsuńWięc napisałam, że w większości tych miejsc byłam. Maroko i na mnie wywarło duże wrażenie, na pewno dlatego że był to pierwszy w moim życiu daleki wyjazd, pierwszy lot samolotem itp :)
Przepiękne zdjęcia zrobiliście :) super!
Dla mnie takim wyjazdem był chyba Rzym, o ile dobrze pamiętam. Do dziś mam ogromny sentyment do tego miasta ;)
UsuńWłaśnie tam bym chciał teraz być ... a tak to siedze na tyłku w pracy ; /
OdpowiedzUsuńPakuj się Łukaszu :D
UsuńFantastyczny reportaż!
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia, widoki niesamowite i bardzo fajnie to opisałaś.
Nigdy nie byłam w Maroku, ale chciałabym.
Dziękuję Una :)
UsuńWidoki piękne... ja z moją chorobą lokomocyjną daleko bym nie zajechała :P
OdpowiedzUsuńTeż ją mam, ale raczej na tylnym siedzeniu samochodu, na miejscu kierowcy/pasażera mi przechodzi, na szczęście ;)
UsuńO jaaaa....zazdraszczam! taka prawdziwa intensywna "wycieczka"! :)
OdpowiedzUsuńMaroko jest na mojej liście, myślę, czy wcześniej czy później - będę tam!
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcia, lubię takie wpisy :)
Dzięki ;)
UsuńCudowne zdjęcia! Chciałabym tam kiedyś pojechać:)
OdpowiedzUsuńRewelacyjna relacja!
OdpowiedzUsuńByłam w Maroko, ale to był wyjazd z BP więc jak się domyślasz, skończyłam właśnie w Agadirze, a dodatkowo zwiedziłam Marakesz. Czyli na dobrą sprawę zupełnie inne Maroko niż, te które widziałaś Ty. I muszę przyznać, że nieźle mnie zaintrygowałaś :))
Koniecznie musisz powtórzyć wyjazd ;)
UsuńNiesamowite miejsca oraz przepiękne zdjęcia :) Mam nadzieję , że kiedyś i ja poczuję te miejsca na własnej skórze ;)
OdpowiedzUsuńPiękne widoki! Co ja bym dała, żeby się teraz wygrzewać w takim słoneczku!
OdpowiedzUsuńPieknie !!!! Polowe rzeczy juz widzialam, ale dzieki Twoim zdjeciom moge planowac juz nastepna podroz...Zaraz pokaze zdjecia mojemu A. i sie zapytam czemu mi jeszcze wszystkiego nie pokazal !!!!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podobają ;) Mamy trochę wspólnego, ja tez najpiękniejsze miejsca widziałam dzięki mojemu A. ;-)) Pozdrawiam!
Usuńcudowne miejsce! niestety znam je tylko z opowieści mojej cioci ;/ zdjęcia są zachwycające. Jest to na pewno miejsce do którego chciałabym pojechać :))
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto, pięknie jest :)
UsuńPrzepiękne zdjęcia !
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńPiękne zdjęcia!!! Przedstawiłaś Maroko w taki sposób w jaki ja bym chciała je wiedzieć i potem zapamiętać... wiązałam z nim duże oczekiwania, ale widząc to wszystko co mnie ominęło czuję się trochę zawiedziona. Byłam na konferencji Vision House i niestety nie mieliśmy zbyt wiele czas na zwiedzanie. Cieszę się jednak, że zobaczyłam u Ciebie Maroko z tej najładniejszej strony :)
OdpowiedzUsuńDzięki za link - niesamowite zdjęcia! Widzę, że zwiedzaliśmy zupełnie inne miejsca. Zazdroszczę pustyni! I też mam ochotę tam wrócić :)
OdpowiedzUsuń