Nie wiem, naprawdę nie wiem, jak to się stało, że tak długo przechodziłam obok nich obojętnie! Co jak co, ale już samo opakowanie tych masełek powinno krzyczeć do mnie z daleka 'mnie bierz, mnie!' ;) Urocze metalowe pudełko, maleńkie tak, że zmieści się w każdej torebce, szczelnie zamknięte, a mimo to da się je otworzyć bez szkody dla paznokci, i ta szata graficzna! Baaardzo apetyczna ;-)
Na szczęście wygląd to nie jedyne co kosmetyk ma do zaoferowania. Zaraz za nim idzie zapach, a właściwie to powinnam napisać ZAPACH ;-) Blueberry Blush to najprawdziwszy w świecie aromat świeżo zerwanych borówek i to tych prawdziwych, nie amerykańskich (uparcie nazywam je borówkami, choć mieszkańcy Pomorza są zdania, że to jagody ;D). Wielka szkoda, że producent nie poszedł krok dalej i nie zainwestował w smak masełka, zgaduję, że znacznie wzrosłoby jego zużycie ;)) Tymczasem smak jest bardzo neutralny, dla mnie praktycznie niewyczuwalny.
Właściwości pielęgnacyjne nie są może spektakularne, ale są - kosmetyk nawilża i odżywia usta tak długo jak się na nich znajduje, przez natłuszczenie lekko je zmiękcza i wygładza. Miękka maślana konsystencja przyjemnie roztapia się na ustach, przynosząc doraźną ulgę nawet tym mocno przesuszonym i spierzchniętym. O dziwo kosmetyk dobrze znosi upały, mięknie wprawdzie, ale wciąż zachowuje stałą konsystencję.
Delikatnie koloruje usta, ten akurat egzemplarz przyjemnie je rozjaśnia i nieco schładza ich barwę, choć nałożony w nadmiarze wygląda trochę tandetnie. Umiar zdecydowanie wskazany. Dość szybko się ściera, na szczęście ponowna aplikacja to przyjemność (ten aromat!), o ile nie przeszkadza Wam nabieranie produktu palcem. Ja używam go głównie w warunkach biurowo-domowych, więc nie mam z tym problemu, zawsze można też skorzystać z pędzelka. Co istotne, produkt pakowany jest w szczelny kartonik, co gwarantuje, że nikt przed nami nie włożył tam palucha. Masełka dostępne są w kilku wersjach kolorystyczno-zapachowych (Blueberry Blush to nowość, będzie dostępna w Rossmannie od września), a i cenę mają atrakcyjną - ok. 11 zł (w częstych promocjach jeszcze mniej!) za blisko 17 g. Oprzecie się? ;-)))
♡♡♡
ps. I wyniki rozdania, przepraszam Was że musiałyście tak długo czekać, trochę to trwało, ale nie przedłużając - peeling Tołpy trafia do Redniczki ;) Gratuluję, odezwę się do Ciebie na maila w celu wyłudzenia adresu. Pozostałym Wam bardzo serdecznie dziękuję za udział, jest mi niezwykle miło, że ze mną jesteście. Wkrótce kolejne rozdanie, jako że ekhm, ekhm... przegapiłam urodziny bloga :]
Od dawna mam chęć wypróbować masełko Nivei :) Do tej pory myślałam o toffi/karmelu, nie wiedziałam, że jest wersja jagodowa. Tę właśnie chcę najbardziej :)
OdpowiedzUsuńZgapiałam się i musiałam dopisać dopiero, tak, to nowość jest ;)
UsuńTo wiele wyjaśnia :) Wobec tego muszę poczekać do września :)
UsuńZ tą wersją się jeszcze nie spotkałam :)
OdpowiedzUsuńTo chyba jakaś nowa wersja, bo widzę ją pierwszy raz. Jak dla mnie braku smaku to zaleta, więc może spróbuję borówki :)
OdpowiedzUsuńNowa nowa, a jak pachnie ;))
UsuńO, nawet nie wiedziałam, że pojawiła się nowa wersja!
OdpowiedzUsuńgratuluję- Redniczki. ja się chyba nie oprę, Twoje zdjęcia dodatkowo zachęcają.
OdpowiedzUsuńMiałam dwie wersje tego masełka i jestem w nim zakochana. O wersji borówkowej do tej pory nie słyszałam :)
OdpowiedzUsuńTo moje pierwsze, tak dotąd to w ogóle średnio je kojarzyłam.
UsuńNie widziałam jeszcze tej wersji, ale nie skuszę się na nią, bo z karmelowej byłam bardzo niezadowolona:/
OdpowiedzUsuńNo bywa ;) A co Ci się nie spodobało?
Usuńhmmm... jagodowej wersji jeszcze nie widziałam
OdpowiedzUsuńEj jak to mieszkańcy Pomorza uważają, że borówki to jagody?:P Jagody to jagody! :P
OdpowiedzUsuńNawet nie wiedziałam, że Nivea wypuściło takie masełko. Kończę powoli vanilla&macadamia, ale niestety masełko nie przypadło mi do gustu i raczej w żadne sama z siebie się już nie zaopatrzę. Praktycznie w ogóle nie nawilżało moich ust i chyba już wolę zainwestować trochę więcej pieniędzy, i zaopatrzyć się w Nuxe w wersji słoiczkowej jak już w obecnych pomadkach dojdę do dna ;)
Prawda? Borówki to borówki, a jagody to wszystko co małe i na krzaku. ;P
UsuńNie wiedziałam , że istnieje tak kusząca wersja tych masełek :) Ja miałam wersję malinową ale niestety nie do końca mi odpowiadało .
OdpowiedzUsuńmam wersję waniliową, fajna, smaruję usta na noc:)
OdpowiedzUsuńMuszę wypróbować te masełka. :)
OdpowiedzUsuńWygląda apetycznie:)
OdpowiedzUsuńGratulacje
hej a gdzie je kupiłas?:)
OdpowiedzUsuńRossmann przyniósł ;)
UsuńJa mam malinowe, w sumie ostatnio troszkę zapomniane leży :)
OdpowiedzUsuńNa takie borówkowe pewnie też się skuszę jak wejdzie już do sprzedaży, bo wygląda naprawdę 'smakowicie' :)
Nie widziałam tej wersji! o kurcze, z chęcią bym je przygarnęła, ale mam jeszcze waniliowe i karmelowe.
OdpowiedzUsuńMialam malinowy i tak szczerze mowiac to srednio sie polubilsmy, wygladaja i pachna apetycznie, ale nic poza tym...
OdpowiedzUsuńOoooo borówki jeszcze nie widziałam. Szkoda, że malinowy zrobił mi kuku. Chyba boję się ryzykować zakupu :/
OdpowiedzUsuńojej aż tak?
UsuńJagodowe??? Uwielbiam jagody! Chociaż masełko Nivea waniliowe nie do końca przypadło mi do gustu to jagodzie oprzeć się nie sposób:)
OdpowiedzUsuńMam zupełnie takie same wrażenie ;)
UsuńTe masełka od Nivea mnie nie kuszą.
OdpowiedzUsuńMiałam okazję kilka razy zaaplikować wersję malinową, ale to nie było TO.
Zostanę przy wiśniowym balsamie Organique - świetny jest!
Wiśnie! Mniam, stoi przede mną właśnie wiśniowy peeling cukrowy z Bielendy, omg jak to pachnie ;)
Usuńskoro ta wersja zapachowa bedzie dostepna od wrzesnia to juz wpisuje ja na liste zakupow :D
OdpowiedzUsuńJa mam obecnie malinowe :)
OdpowiedzUsuńMiałam wersję malinową, która była okropna :/
OdpowiedzUsuńjagodowej jeszcze nie spotkałam musi pachnieć obłędnie :)
OdpowiedzUsuńJa namiętnie używam wersji malinowej. CUDO! Za każdym razem czekam tylko aż zejdzie z ust abym mogła je nałożyć ponownie <3 Zdecydowanie mój KWC ;)
OdpowiedzUsuńOj musi pięknie pachnieć na pewno się skuszę:)
OdpowiedzUsuńja mam maline :) uwielbiam !
OdpowiedzUsuńMnie te masełka nie przypadły do gustu :-)
OdpowiedzUsuńWygląda apetycznie, ciekawe jak zapach:) Wciąż mam jeszcze w pamięci smrodek jagodowego masełka do ust TBS:/
OdpowiedzUsuńNie nie nie, tutaj zapach jest obłędny, naprawdę ;)
UsuńW takim razie trzymam Cię za słowo:)
UsuńJak zaczęłam cytać to od razu poczułam ich zapach, uwielbiam borówki i jagody <3
OdpowiedzUsuńGratuluję także zwyciężczyni i dziękuję za zabawę :)
we wrześ niu muszę go wypatrywaććć! bo zapach będę kochała!
OdpowiedzUsuńNie mam jeszcze swojego "słoiczka" ale od kumpeli "pożyczałam" i podobał mi się;)
OdpowiedzUsuńTwoje zdjęcia są tak smaczne, że od samego patrzenia miałabym ochotę na ten produkt, choć wiem, że jest mi całkowicie zbędny :)
OdpowiedzUsuńmniam! uwielbiam te masełka, nowy zapach musi być mój ;)
OdpowiedzUsuńojej jakie masełko !!! *.*
OdpowiedzUsuńCiekawe to masełko, może się skuszę :)
OdpowiedzUsuńCudne zdjęcia! *_*
OdpowiedzUsuńja jestem oporna na te masełka :P
OdpowiedzUsuńale wszystko to tylo i wyłączie dlatego, że i tak mam za dużo mazideł do ust :>
moje nowe marzenie... uwielbiam jagody :)
OdpowiedzUsuńO cholercia nie wiedziałam, że są nowe zapachy tych masełek. Uwielbiam je:) Na pewno się skuszę!
OdpowiedzUsuń