Gaia Creams to jedna z marek, wokół której od dawna krążyłam z zaciekawieniem, ale której kosmetyków z różnych względów nie miałam odwagi sama zamówić ;) To, co powstrzymywało mnie tym razem, to obawa, że tak treściwe i bogate w przeróżne oleje kremy nie do końca posłużą mojej kapryśnej skórze. Z drugiej strony filozofia marki i obietnica naturalnych składów kusiły bardzo! Sama marka określa swoje produkty mianem żywych kosmetyków i już tylko to wystarczyło, by przyciągnąć moją uwagę. Szczęśliwie na przeciw moim dylematom wyszła wygrana na blogu Zielony Koszyczek, dzięki której mogę się dziś z Wami podzielić swoim zachwytem nad tym arganowo-rokitnikowym cudem - Argan & Sea Buckthorn, Raw Face and Body Cream.
Gaia Creams to produkty wolne od alkoholu, sztucznych konserwantów, emulgatorów, stabilizatorów, barwników, wosku pszczelego, olejów mineralnych i oleju palmowego, ba! nie zawierają nawet wody, zamiast tego w jej miejsce pojawiają się ekstrakty i inne odżywcze składniki.
Dwa słowa o opakowaniu - szklany słoiczek został starannie owinięty papierem i całość, wraz z kwiatowym suszem na podobieństwo aromatycznego konfetti, zapakowano w papierową torbę, również z logo marki. Niby nic, ot trochę papieru, ale przyznam się Wam, że kupują mnie takie drobiazgi w zupełności! ;) Sam słoiczek sprawia równie przyjemne wrażenie; ciężkie brązowe szkło oklejono stylowo zadrukowaną papierową etykietą i zamknięto aluminiowym wieczkiem.
Głównymi komponentami kremu są zimnotłoczony olej arganowy, który stymuluje procesy oddychania wewnątrzkomórkowego, neutralizuje wolne rodniki i chroni tkankę łączną, olej konopny, który nie tylko przywraca skórze odporność na działanie czynników zewnętrznych, ale także łagodzi podrażnienia i koi stany zapalne oraz ekstrakt z pulpy owocowej rokitnika o silnym antyoksydacyjnym,przeciwbakteryjnym i uszczelniającym naczynia krwionośne działaniu. Kosmetyk bogaty jest w witaminy z grupy B, beta karoten, flawonoidy, wolne aminokwasy, kwasy organiczne, antocyjany, garbniki i unikalny kompleks kwasów tłuszczowych, m.in. Omega 7.
Polecany jest do skóry suchej, dojrzałej, zmęczonej, łuszczącej się i podrażnionej, a także naczynkowej i trądzikowej. Ma nie tylko zapewniać wzrost poziomu nawilżenia i odżywienia skóry, ale również zapobiegać tworzeniu się zmarszczek, stymulować regenerację naskórka, wzmacniać i ujędrniać skórę oraz poprawiać jej koloryt. Można go stosować dwa razy dziennie, albo i więcej, w zależności od potrzeb. Ja sięgam po niego wieczorem, na dzień wydaje mi się zbyt tłusty i używane przeze mnie podkłady źle na nim wyglądają. Nic to jednak, w zupełności wystarczy mi taki witaminowy zastrzyk na noc, w zamian rano skóra jest gładka i nawilżona i nawet okresowe przesusze na skutek działania retionolu łatwiej mi ujarzmić. Zmiany kolorytu nie zauważyłam, choć myślę, że krem już dzięki swojej intensywnie żółtej barwie może dodawać skórze charakterystycznego dla zdrowej, muśniętej promieniami słońca cery blasku.
Zapach i formuła to kolejne warte poruszenia kwestie i o ile nie stawiałabym na to, że ten pierwszy wszystkim przypadnie do gustu (jest typowy dla kosmetyków z rokitnikiem w składzie) to już konsystencja na pewno! Pozornie zwarta i spójna w słoiczku, pod wpływem ciepła dłoni rozpuszcza się niemal zupełnie, ślizgając się po skórze. Krem pozostawia po sobie delikatny tłustawy film; co w przypadku aplikacji na noc nie przeszkadza mi zupełnie, ale już np. pod minerały nie bardzo się nadaje, szybko spod nich przebija. Stosowany solo wygląda nieźle, choć nie da się ukryć - nabłyszcza skórę ;)
Podsumowując - niesamowita rzecz, na pewno warta wypróbowania. Ja przepadłam, w związku z czym, niepomna piętrzących się zapasów w szufladzie z kosmetykami, rozważam zakup kolejnego żywego kremu, może tym razem oczyszczającego Palmarosa & Thistle, o którym czytałam sporo dobroci, a może całkiem innego? Wybór na stronie jest spory i właściwie wszystkie kremy krzyczą do mnie 'mnie bierz, mnie!". Jeśli zatem miałyście do czynienia z kosmetykami Gaia Creams koniecznie wspomóżcie mnie radą!
Skład kremu:
Butyrospermum Parkii, Argania Spinosa, Cannabis Sativa, Oenothera biennis, Linum usitatissimum, Nigella Sativa, Hippophae rhamnoides.
Jestem zaintrygowana, już buszuję po stronie choć trochę mnie zniechęca droga wysyłka z UK :/
OdpowiedzUsuńJamapi Ty z Trójmiasta i ja z Trójmiasta, jakby co, to możemy połączyć siły ;))
UsuńŚwietna recenzja i bardzo ciekawy krem :) Przyglądam się tej marce od jakiego czasu.
OdpowiedzUsuńz rokitnikiem hmm hmm przypomina mi konsystencją, opisem i kolorem krem z Sylveco :D
OdpowiedzUsuńMiałam próbasy rokitnikowego z Sylveco i o ile bardzo lubię lekki brzozowy, to ten z rokitnikiem zupełnie mi nie podszedł :/
UsuńNie słyszałam o tej marce, ale brzmi meeeega ciekawie! Jestem totalną maniaczką kosmetyków naturalnych, więc na pewno coś znajdę dla siebie w ich sklepie :)
OdpowiedzUsuńŚliczne opakowanie, również bardzo lubię takie miłe, dopracowane detale :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że krem sprawdza Ci się na noc. Ja ostatnio używam czystego masła shea na skórę i jestem zachwycona :)
Od dawna bardzo mnie ciekawią kosmetyki gaia creams, ale miałam podobne wątpliwości do Twoich.
OdpowiedzUsuńNapisałam do Ciebie maila :)
ja polecam Palmaroske i kremik z Granatu...Używam Gaia Creams od ponad roku i tylko ich i moja mega kapryśna cera wkoncu wyglada gładko i promiennie...Jestem bezgranicznie zakochana i oddana kosmetykom Gaia...
OdpowiedzUsuńDzięki serdeczne za opinię :*
UsuńMuszę w takim razie go kobieczbie wypróbować zwłaszcza że pod postem tez pozytywne opinię :)
OdpowiedzUsuńo matko Ela jakie przepiekne zdjecia! Bardzo zainteresowal mnie ten krem, musze blizej mu sie przyjrzec!
OdpowiedzUsuńDzięki Agata :*
UsuńPiękne zdjęcia :) Krem rzeczywiście jest ciekawy, taki prosty a jaki fajny skład! :)
OdpowiedzUsuńNie chcę sprawdzać ceny tego kremu, bo czuję się tak skuszona, że zaraz bym go kupiła.
OdpowiedzUsuńA skład niesamowity, jeszcze takiego nie widziałam. Konsystencja deserowego kremu. Mrrr :)
Ano. Cena to chyba jedyna rzecz w tym kremie, która zachwyca mnie jakby nieco mniej ;P
UsuńBardzo lubię tego typu słoiczki :)
OdpowiedzUsuńZaciekawił mnie ogromnie ten krem :)
Zaintrygowałaś mnie, nie słyszałam jeszcze o tej firmie. Ale kremik wygląda kusząco, więc z pewnością to nadrobię:)
OdpowiedzUsuńOjej, wygląda prawie jak masełko :) Ciekawe, czy nadałby się pod oczy.
OdpowiedzUsuńMyślę, że tak, ja nakładam ;)
Usuńzdjęcia cudne, klimatyczne bardzo! zaciekawiłaś mnie tym kremem :)
OdpowiedzUsuńwyglada ciekawie :) boje sie spojrzec na cene :P
OdpowiedzUsuńNa szczęście w funtach nie wydaje się wysoka :P
UsuńBoskie zdjęcia!
OdpowiedzUsuńTwoje odczucia w temacie kremu mocno wodzą na pokuszenie, ale bardziej jeszcze zainteresowałaś mnie wersją oczyszczającą. Masz na oku jakieś konkretne miejsce, w którym można nabyć kosmetyki tej firmy? :)
Chyba wyłącznie na stronie gaia creams.
UsuńMialam krem oczyszczajacy, o ktorym wspominasz. Pupy nie urwal, buzia rano byla dziwna, zaczerwieniona, jakby umeczona. Oddalam siostrze, bardzo dobrze jej sluzy:)
OdpowiedzUsuńCzyli jeden do jednego :) Dzięki za opinię :*
UsuńKrem ciekawy. Z tego co wywnioskowałam jest dość treściwy :)
OdpowiedzUsuńBardzo, polecam Aguś zwłaszcza o tej porze roku :)
Usuńtaka kupka ni to zupka, ale skoro żyje ;)
OdpowiedzUsuń:D
UsuńCiekawy ten krem.
OdpowiedzUsuńMarzy mi się taki z tej firmy :)
OdpowiedzUsuńMiałam 2 czy 3 kremy gaia, ale jakoś mnie nie zachwyciły.
OdpowiedzUsuńTen natomiast - cudeńko! Tłusty, ale jednocześnie mokry :) i nie zostawia takiej skrzypiącej skóry jak inne.
Strasznie mi się podoba - jeszcze raz bardzo dziękuje za próbkę *-: