Takie właśnie są moje skojarzenia, kiedy odkręcam wieczka słoiczków z różami Lily Lolo, a wszystko to przez ich piękne nasycone kolory, łatwość blendowania, dobrą trwałość i coś, co sprawia, że cudownie wtapiają się w skórę, tworząc rumieńce niemal do złudzenia przypominający te naturalne ;-)
Z szerokiej palety barw wybrałam połyskujący i rozświetlający twarz mikroskopijnymi iskierkami brokatu brzoskwiniowo-różowy Cherry Blossom, chłodny i nieco brudny róż Surfer Girl i niemal cukierkowo różowy Ooh la la. Wszystkie trzy uwielbiam równie mocno i trudno byłoby mi wskazać faworyta, może jedynie Surfer girl gości na moich policzkach nieco częściej niż pozostała dwójka. Wiem, że niektóre z Was obawiają się sypkiej formy tego typu kosmetyków, ale zupełnie niepotrzebnie, pracuje się z nimi świetnie, nie tworzą plam i bardzo dobrze się rozcierają. Sprawdzają się również w roli cieni do powiek, zwłaszcza Surfer Girl i Cherry Blossom ładnie odświeżają spojrzenie.
Róże są megawydajne, w cenie niewiele ponad 40 zł otrzymujemy 3.5 grama kosmetyku, co jest ilością nie do zużycia. Opakowania, podobnie jak w przypadku cieni, są bardzo praktyczne, a dzięki przemyślanemu zamknięciu możemy kontrolować ilość wydobywającego się zza sitka proszku. Do wyboru mamy 13 odcieni, przyznam, że długo myślałam, zanim zdecydowałam się na te trzy i ciągle zastanawiam się jeszcze nad Candy Girl ;-) A Wy? Macie wśród nich swojego faworyta? A może zachwyciły Was któreś z pozostałych odcieni?
o mamo, jakie bajeczne kolory! <3 :)
OdpowiedzUsuńjeeejuu !!! Cudaaaa <3 Jeszcze ich nie mam, ale na pewno zakupię :D
OdpowiedzUsuńojej :D niesamowite kolory! :)) aż nie wiek który bym wybrała :D
OdpowiedzUsuńAle piękne! Wszystkie te 3 które masz chętnie widziałabym i w swojej kosmetyczce, zdecydowanie jestem różomaniaczką:)
OdpowiedzUsuńAle piękne odcienie, wszystkie trzy ogromnie mi się podobają i byłyby idealny na każdą porę roku. Masz dobry gust ;)
OdpowiedzUsuń:D chyba po prostu wszystkie kolory są ładne ;)
Usuńale piękne kolorki:)
OdpowiedzUsuńśliczne są, wszystkie trzy :)
OdpowiedzUsuńPosiadam odcienie Juicy Peach i Rosy Apple i jestem z nich bardzo zadowolona. Mają niesamowitą pigmentację <3
OdpowiedzUsuńOpisywałaś je na blogu? Chętnie zobaczę ;)
UsuńOoh la la jest boski! :)
OdpowiedzUsuńale sliczne te kolorki
OdpowiedzUsuńsurfer girl chyba najpiekniejszy!!! oj z checia z checia stalabym sie posiadaczka ktoregos!
Wszystkie trzy kolorki są przeurocze! :)
OdpowiedzUsuńSufer wpadł mi w oko :)
OdpowiedzUsuńpiękne są :) ja mam Candy Girl i też go uwielbiam chociaż sypkimi produktami ciężko mi się umalowac bez tragedii :)
OdpowiedzUsuńCudowne są!!!
OdpowiedzUsuńChcę wszystkie! <3 Musze w końcu wypróbować kosmetyki Lili Lolo :D
OdpowiedzUsuńBaaardzo warto! ;)
UsuńTak się składa, że zarówno cherry blossom jak i oh la la są ze mną już od dawna...i strasznie je lubię :)
OdpowiedzUsuńNajbardziej to pierwszy od lewej mi sie podoba taki przygaszony troszke ale piekny ;)?
OdpowiedzUsuńNie przepadam za kosmetykami mineralnymi,ale te róże prezentują się wyjątkowo zachęcająco :)
OdpowiedzUsuńWow, kolory na dłoni prezentują się cudownie :) Ja aktualnie nie mam żadnego różu, i muszę coś znaleźć, bo mi pusto na twarzy :( Może poszukam sypkich jak te Lily Lolo :)
OdpowiedzUsuńprzepiękne ;) uwielbiam Twoje zdjęcia <3
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
UsuńPiękne te róże :-)
OdpowiedzUsuńCudne!
OdpowiedzUsuńTak bardzo lubię róże i tak rzadko ich używam...
Mam właśnie Candy Girl, ale po jej używaniu nabrałam ochoty na pozostałe róże Lily Lolo. Z Twojej trójki bardzo spodobał mi się odcień Surfer Girl!
OdpowiedzUsuńAle piękne ! Właśnie szukałam jakiegoś różu.
OdpowiedzUsuńPiękne:) Na mojej zakupowej liście widnieją właśnie Candy Girl i Doll Face, ale Cherry Blossom chyba do nich dołączy ;)
OdpowiedzUsuńWszystkie trzy kolory są przepiękne! :) właśnie ja z tych, które boją się sypkich róży;) ale kolory mają takie śliczne, że może niebawem przygarnę jedną sztukę:D?
OdpowiedzUsuńMam Oh La La i lubię. ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się cherry blossom ;) Z Lily Lolo mam ochotę na błyszczyk, który ostatnio pokazała Souxie ;)
OdpowiedzUsuńWszystkie trzy są przepiękne, ale ja już od dawna mam wielką ochotę na Cherry Blossom, bo przypomina mi pewien (wycofany już) róż L'Oreal który uwielbiałam.
OdpowiedzUsuńTen pierwszy od lewej bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńSurfer Girl niedługo do mnie przyleci już się nie mogę doczekać, w ogóle piękne kolory mają do wyboru:)
OdpowiedzUsuńcudeńka!!!
OdpowiedzUsuńCudne są :) Tak mnie kuszą te produkty niesamowicie, szkoda, że nie mam gdzie ich sobie 'podotykać'...
OdpowiedzUsuńach ach ach, nie umiałabym zdecydować, który dla mnie :)
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, miewam podobne dylematy :D
UsuńCudowności! Najbardziej spodobał mi się Cherry Bloosom, choć w zupełności nie wiem skąd ta nazwa - dla mnie to bardziej na brzoskwinkę wygląda :D Lecę sprawdzić czy LiliLolo poza granice Polski wysyła :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, WingsOfEnvy Blog
:)
Haha nie wiem skąd mi się ulęgła w głowie myśl, że to polska firma... :P Toż oni z UK... :D
UsuńPozdrawiam, WingsOfEnvy Blog
:)
Nazwa taka ... polska ;P
Usuńpozdrawiam :*
Są bardzo napigmentowane - ja wolę chyba coś delikatniejszego by w razie potrzeby móc stopniować efekt. Tymi pewnie zrobiłabym sobie placki :p
OdpowiedzUsuń