Lubię kosmetyki naturalne i chociaż w mojej kosmetyczce wciąż znajdziecie sporo chemii (zwłaszcza tej kolorowej, naturalna kolorówka wydaje mi się taka biedna!) to z ogromną przyjemnością odkrywam coraz to nowe marki, zwłaszcza te pojawiające się na polskim rynku. Ostatnim moim odkryciem i prawdziwą perełką jest firma Make me bio, z którą znajomość rozpoczęłam bardzo zachowawczo, bo od jednego kremu i prawdę mówiąc żałuję, że nie zaszalałam bardziej ;-) Już sama przesyłka mile mnie zaskoczyła, nie dość, że została błyskawicznie zrealizowana, to jeszcze w paczuszce, obok zamówienia, znalazłam 6 naprawdę dużych próbek pozostałych kremów - testuję z przyjemnością!
Krem Orange Energy wybrałam głównie ze względu na obietnicę orzeźwiającego zapachu i nie zawiodłam się, krem pięknie pachnie mandarynkami, rześko i bardzo pobudzająco. Skład jest bardzo przyjazny skórze, znajdziemy tu m.n. olejki z migdałów, jojoba i shea oraz wyciąg z rumianku, a wszystko to na bazie wody z kwiatu pomarańczy, która ułatwia przenikanie dobroczynnych składników w głąb komórek. Całość ma działanie lekko ściągające, rozjaśniające i przede wszystkim nawilżające.
Krem cechuje prześwietna konsystencja - zwarta, ale jednocześnie lekka i mokro-maślana, opis być może brzmi dziwnie, ale wierzcie mi - jest trafny ;-) Na blogu Anuli czytałam, że z czasem może się lekko rozwarstwiać i ponoć nie jest to działanie niepokojące, ale póki co nic takiego nie zaobserwowałam. Bardzo dobrze się wchłania, na początku miałam wrażenie lekkiego ściągnięcia skóry, ale w miarę regularnego używania efekt ten minął. Po zastosowaniu skóra jest napięta i miła w dotyku, krem na pewno ułatwia też utrzymanie jednolitego kolorytu skóry. Odnośnie nawilżenia jest nieźle, ale w wyjątkowe mroźne ostatnio dni musiałam się wspomagać nieco bardziej treściwymi kremami, stąd wniosek, że Orange Energy będzie dla mnie doskonałym rozwiązaniem szczególnie latem. Doskonale współpracuje z podkładem mineralnym Lily Lolo (innych nie testowałam), używam go naprzemiennie z Lekkim kremem brzozowym Sylveco i nie potrafię powiedzieć, który z nich spisuje się lepiej, oba sprawiają, że makijaż w niezmienionym stanie trwa przez wiele godzin.
Ostatnia rzecz - opakowanie. Cudne jest, brązowy szklany słoiczek, proste, estetyczne etykiety i ten sznureczek - brawo, całość bardzo mi się podoba. Pojemność jest równie atrakcyjna, bo aż 60 ml, przez co cena - 49 zł - nie wydaje się zbyt wygórowana. Producent sugeruje zużycie kremu w czasie 6 miesięcy od otwarcia opakowania, co jak sądzę, jest zupełnie realnym terminem. Podsumowując - jeśli lubisz kosmetyki naturalne, zatrzymaj się przy Make me bio, a jestem pewna, że znajdziesz coś dla siebie!
uwielbiam naturalną pielęgnację i piękne opakowania <3
OdpowiedzUsuńlecę przejrzeć stronę :)
To zupełnie jak ja ;p
Usuńpiękne opakowanie i produkt też ciekawy:)
OdpowiedzUsuń:)))))))
OdpowiedzUsuńStrasznie się cieszę, że jesteś zadowolona :) :)
Jeśli pomarańczka za lekka to pewnie różany będzie Ci pasował.
Ale nam perełka na polskim rynku kosmetycznym wyrosła :)
Ja już wyglądam kolejnej paczki od nich, bo ponownie złożyłam zamówienie.
Zdjęcia jak zwykle zachwycające! Szczerze zazdroszczę zmysłu artystycznego.
Nic dziwnego, wszystko przez Ciebie! Połowa pozycji na mojej chciejliście to Twoja robota ;-)
UsuńNie słyszałam o tej marce, a też lubię naturalne kosmetyki.
OdpowiedzUsuńKoniecznie wypróbuj :)
UsuńOpakowanie bardzo ekologiczne ;) świetny pomysł chętnie bym go przetestowala ten kremik skoro go zachwalasz tzn musi być niezły ;)
OdpowiedzUsuńPrzeglądałam ich stronę, ale w zasadzie jedyne na co mam ochotę się skusić to pomadka Kiss Me:)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę, ja mam ochotę na mniej więcej połowę asortymentu :D
Usuńto tak jak ja mam ochotę na większość produktów:)
UsuńUwielbiam naturę w kosmetykach ;) Lecę na ich stronę.
OdpowiedzUsuńale fajny kremik. miałam go już kiedyś w koszyku, ale jednak się rozmyśliłam.mteraz go chcę! ;)
OdpowiedzUsuń;-)
Usuńps. ten nocny też jest świetny!
ciekawe kosmetyki, może skuszę się?
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa kosmetyków tej marki, czekają na swoją kolej na mojej chciejliście ;)
OdpowiedzUsuńMasz dar przekonywania :)
OdpowiedzUsuńNiee, po prostu ten krem jest naprawdę fajny :)
UsuńNie miałam szczerze mówiąc, ale zachwycasz swoim opisaniem tego produktu ; ) Chyba się skuszę : ) U ciebie zawsze można coś fajnego znaleźć ♥ . Zapraszam : http://spelniaj-swoje-marzenia.blogspot.com/ Obserwuję : ) Pozdrawiam Serdecznie ♥
OdpowiedzUsuńMałe zamówionko poczynione :)
OdpowiedzUsuńDzięki za cynk na firmę :)
Przedstawiłaś go tak, że nie da się nie skusić przynajmniej na jeden produkt tej firmy :) Delikatny puder myjący brzmi bosko!
OdpowiedzUsuńOk, znowu napisałaś o kosmetyku bio w taki sposób, że chciałabym go mieć - do tego jeszcze ta pomarańcza!!!
OdpowiedzUsuńSuper Agata, bo bardzo warto :)
Usuńprzejrzę sobie ofertę, a co :)
OdpowiedzUsuńOpakowanie faktycznie piękne ;)
OdpowiedzUsuńZapach musi być cudowny - chętnie bym ten krem przetestowała :)
Świetne opakowanie :)
OdpowiedzUsuńWiesz co, poszłam na stronę, szukam kremu dla siebie, a tam jest taki o wdzięcznej nazwie beautiful face;) i mam na niego ogromną ochotę!
OdpowiedzUsuńPomogę Ci, jeśli napiszę, ze mam sporą jego próbkę i jest bardzo fajny? :D
UsuńO właśnie ten kupiłam :) I puder oczyszczający na prezent :)
Usuńuwielbiam takie kosmetyki, same wspaniałości tam mają :)
OdpowiedzUsuńMam i lubię, ale zapach nie podbił mojego serca- mandarynek tak nie wyczuwam, co najwyżej gorzką pomarańcze.
OdpowiedzUsuńChętnie bym zatopiła w nim paluchy i wymaziała się, ale potrzebuję coś przeciwzmarszczkowego :)
OdpowiedzUsuńNie znam marki...
OdpowiedzUsuńTeż jestem z niego zadowolona, chętnie kupię też różany. :)
OdpowiedzUsuńwlasnie dostalam orange energy :) i probke antiaging :) testowanie juz niedlugo!
OdpowiedzUsuń