Organiczny Wyszczuplający Balsam Do Ciała Zielona Herbata to ostatni z testowanych przeze mnie kosmetyków Love Me Green. Mogę napisać o nim sporo dobrego, ale nie wiem czy na tyle zachwycającego, by zachęcić Was do wydania nań niebagatelnej kwoty ponad stu złotych.
Balsam, czy jak określono go na etykiecie opakowania - krem do ciała - zawiera bogate w kofeinę ekstrakty roślinne z zielonej kawy i zielonej herbaty, których głównym zadaniem jest eliminacja tłuszczu z komórek i poprawienie jędrności ciała. Wysoka pozycja aloesu w składzie obiecuje nawilżenie, a olej migdałowy odżywienie i uelastycznienie skóry. Kosmetyk jest wolny od parabenów, silikonów, olei mineralnych itp.
A jak to się ma do rzeczywistości? Od razu uprzedzę, ze trudno mi rozliczać kosmetyk z właściwości wyszczuplających, bo po prostu w takowe nie wierzę. Nie ma cudów, dieta i ruch to jedyne, co może nas uratować ;-) Natomiast z całą pewnością mogę ocenić działanie odżywiające i nawilżające, które, owszem, występuje, ale niestety dość krótkotrwało, zwłaszcza jeśli chodzi o to ostatnie. Wygląda na to, że nawilżenie proponowane przez Love Me Green jest niewystarczające na potrzeby mojej skóry, która już po kilku godzinach staje się sucha i woła o kolejną warstwę. Tak naprawdę zadowolona jestem jedynie z działania ujędrniającego, które rzeczywiście dostrzegam w postaci zwiększonego napięcia skóry i - w miarę regularnego stosowania balsamu - poprawienia jej gęstości. Niestety efekt utrzymuje się tylko w czasie stosowania balsamu, co wprawdzie jest i tak lepsze, niż gdyby nie występował wcale,
ale wciąż niewystarczające, zwłaszcza w obliczu jego ceny.
Balsam ma przyjemną konsystencję, która o tyle współgra z obiecywanym efektem ujędrnienia, że wymaga solidnego wmasowania w skórę, w przeciwnym wypadku będziemy straszyły białymi smugami ;-) Zapach, no cóż, kwestia gustu, początkowo nawet mi się podobał, zdecydowanie coś dla fanów zielonej herbaty (moc zielonych badyli), a za takiego się uważam, ostatnio jednak zaczął mnie drażnić i raczej unikam nakładania balsamu w cieplejsze dni. Utrzymuje się długo, stąd naprawdę lepiej przetestować, zanim zdecydujecie się na zakup.
Opakowanie? Bajka! Świetna szata graficzna, z pozwalającym ocenić ubytek prześwitem, sprawna pompka, stabilny flakon, słowem - mój ulubiony zestaw. Mniej bajkowa jest cena - 200 ml średnio wydajnego balsamu kosztuje 119 zł.
Opakowanie? Bajka! Świetna szata graficzna, z pozwalającym ocenić ubytek prześwitem, sprawna pompka, stabilny flakon, słowem - mój ulubiony zestaw. Mniej bajkowa jest cena - 200 ml średnio wydajnego balsamu kosztuje 119 zł.
Fajnie, że ujędrnia.
OdpowiedzUsuńWszystko ok, tylko cena troszkę wysoka :/
OdpowiedzUsuńzdecydowanie za drogi jak dla mnie - do tego nie lubię, jak coś się długo wchłania, czy zostawia smugi...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
po tym wpisie mi się spodobał ;)
OdpowiedzUsuń;-)
Usuńlubie zapach zielonej herbaty w balsamach, ale faktycznie czasami moze byc denerwujacy.
OdpowiedzUsuńTu jest on dość intensywny, stąd czasem bywa drażniący.
UsuńJeśli chodzi o ich działanie to pinie raczej są pozytywne no ale ich cena jest powalająca...
OdpowiedzUsuńspodobał mi się :) może się skuszę , kto wie :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam zapach zielonej herbaty w produktach do ciała.. szkoda tylko, że balsam słabo nawilża.. moja skóra potrzebuje mocnego nawilżenia ;)
OdpowiedzUsuńZapach zielonej herbaty bardzo do mnie przemawia. Szkoda, że działanie nie jest zadowalające. Zgodzę się z Tobą co do opakowania. Prezentuje się bardzo ładnie :)
OdpowiedzUsuń