Szukając natchnienia w moim kuferku kosmetycznym
przypadkiem
natknęłam się na zapomniany cień od Chanel. Od razu pomyślałam, że szkoda, że tak rzadko po niego sięgam, bo można za jego pomocą wyczarować prawdziwe cuda na powiece, a wszystko to w zaledwie parę sekund ;-)
![]() |
Chanel, Illusion D’Ombre |
Cienie Illusion D’Ombre weszły do kolekcji Chanel jesienią zeszłego roku i od razu podbiły rynek. Nic dziwnego, zarówno kolory, jak i konsystencja są więcej niż zadawalające. Nie zachwyca jedynie cena - ok. 130 zł za pojedynczy cień - ale od czego jest Allegro i ewentualne promocje w Sephorze ;-)
![]() |
Chanel, Illusions D’Ombre |
Do wyboru mamy kilka fantastycznie skrzących kolorów, ja po długich namysłach i rozmyślaniach ostatecznie skusiłam się na fioletowy (a to ci niespodzianka :p) - Illusoire. Cień ma konsystencję musu, co sprawiło, że początkowo podchodziłam do niego z dużym sceptyzmem; dotychczasowe doświadczenia mówiły mi, że cienie w takiej formie nie grzeszą trwałością, lubią się rolować i generalnie nie należą do moich ulubionych. Jak jest z tym? Podobnie, ale na szczęście nie do końca. Cień nałożony na gołą powiekę trwa w dobrym stanie kilka godzin, potem zaczyna się lekko zbierać w załamaniu powieki, ale intensywność koloru pozostaje bez zmian. Jeśli pod cień użyjemy bazy, bądź zafiksujemy go cieniem, czy nawet delikatnym drobnozmielonym pudrem, najlepiej transparentnym, by nie gasić koloru cienia, jest w stanie przetrwać w niezmienionym stanie długie godziny. Dołączonym do cienia pędzelkiem można wyczarować na powiece piękną kreskę.
![]() |
Chanel, Illusions D’Ombre - Illusoire - swatch |
Kolor - co mam nadzieję, udało mi się uchwycić na zdjęciu - zachwyca milionem drobnomigoczących iskierek. W zależności od roztarcia jest bardziej lub mniej intensywny. Pod wpływem światła pięknie się mieni i połyskuje tworząc taflę niejednoznacznego koloru. Efektownie otwiera oko, świetnie sprawdza się kiedy nie mamy czasu na makijaż, a chcemy podkreślić spojrzenie. Jest wydajny, a w miarę upływu czasu nie zmienia konsystencji. Przyznaję, chętnie skusiłabym się na jeszcze jeden, może dwa kolory - jestem tym cieniem zachwycona, oczywiście pod warunkiem, że pamiętam, że go mam ;-)
Piękny, wpadło mi w oko kilka kolorów cieni z Chanel:)
OdpowiedzUsuńHa, mam z nimi ten sam problem, najpierw była faza na ostre używanie, potem wpadły na dno kufra, a teraz z powrotem zaczynam się nimi zachwycać. Illusoire to jeden z ładniejszych odcieni fioletu/taupe w moim zbiorku i naprawdę cieszę się, że go kupiłam, jakościowo jest rewelacyjny, a nie daje jakiegoś mega-brokatowego wykończenia.
OdpowiedzUsuńPowoli zaczynam rozglądać się za jakimś rodzeństwem dla mojej dwójeczki, bo im tak samotnie ;)
Ja też, ja też! :D
UsuńZastanawiałam się nad tymi cieniami, ale wolę jednak maty. Ale kolorki piękne:)
OdpowiedzUsuńcudowny kolor :))
OdpowiedzUsuńMiałam ochotę na tę serię ale mój zapał studziły mało udane spotkania z cieniami Chanel i ostatecznie zrezygnowałam.
OdpowiedzUsuńKolor jest śliczny:)
Niestety Chanel ma bardzo nierówne cienie, mam od nich kilka piątek i niemal każda z innej bajki :) Ale wyprodukowali (dla mnie :D) piątkę idealną- Mystic eyes, więc im wybaczam ;-)
UsuńPiękny kolor, miałam chrapkę na Epatant, ale Tż w porę odciągnął mnie od stoiska. I teraz żałuję :)
OdpowiedzUsuń